UWAGA: Kolejny THE BEST OF na naszym blogu Artemidzie serdecznie gratuluję i proszę o maila z thebestowym opisem i obrazkiem Adminka
*
Stałyśmy za drzewem.
– Ja odwrócę ich uwagę a ty zgarniesz żarcie. Dla mnie weź trochę żeberek – powiedziała Alex.
– Ok.
– Powodzenia.
– Nawzajem – odpowiedziałam.
Alex zniknęła za drzewami. Trochę się stresowałam. A co jeśli mnie złapią? Chejron na pewno nie będzie zbyt zadowolony, jeśli się dowie, że córka jego byłej ulubionej uczennicy już pierwszego dnia obozu zaczęła rozrabiać. Jednak pewna część mnie nie była tak pesymistyczna, dzięki czemu traktowałam to trochę jak rozrywkę. No i chociaż w niewielkim stopniu zapominałam o tym, co opowiedział mi Chejron. Usłyszałam krzyk. Znak od Alex. Wszyscy, którzy mieli na głowie kolację pospiesznie udali się tam, skąd dochodziło źródło dźwięku. Wyjrzałam zza drzewa. Teren czysty. Sięgnęłam po torbę, która leżała obok mnie i szybko podbiegłam do garnków z których unosił się aromatyczny zapach. Zaczęłam szukać żeberek. Przy okazji zgarnęłam butelkę jakiegoś złocistego płynu, ciasteczka i jabłka. Kiedy upychałam wszystko do torby zaczęłam się zastanawiać, po co to w ogóle robię. No dobra, trochę przy późno na rekonwalescencję, ale do kolacji zostało dwadzieścia minut, a ja jak głupia kradłam żarcie.
– Halo, jest tu ktoś?
Podskoczyłam jak oparzona. Schowałam się za najbliższym stołem. No to wpadłam – pomyślałam. Lekko wychyliłam głowę znad blatu. Ten „ktoś” był wysoki. Z obciętych na rekruta włosów wywnioskowałam, że to chłopak. Obrócił się w moją stronę, więc szybko się cofnęłam. I ten ruch mnie zdradził. Moja torba głucho tąpnęła o ziemię. Usłyszałam, że kolo wyciąga miecz z pochwy i trochę się przestraszyłam.
– Pokaż się – powiedział głośno.
Niestety nie bał się. Wręcz przeciwnie. Jego głos brzmiał tak jakby miał wielką ochotę kogoś rozharatać. Musiałam coś wymyślić. Znowu na niego zerknęłam. Na szczęście stał do mnie tyłem i schylał się pod jednym z blatów. Powoli, jak dziki kot wyszłam z ukrycia. Kiedy podniósł głowę byłam już za lodówką i kuchenką. Mój „prześladowca” dokonywał oględzin następnego stołu. Przesuwałam się do ściany lasu. Szłam tyłem. Kiedy byłam wystarczająco blisko odwróciłam się i zaczęłam biec.
– Ej – krzyknął za mną.
Spojrzałam za siebie. Koleś poruszał się w takim tempie, że prędzej poleciałabym w kosmos niż on by mnie dogonił. Roześmiałam się.
– Albo się zatrzymasz, albo powiem Chejronowi, że ukradłaś żarcie.
Trochę zwolniłam. Już po mnie – pomyślałam. Ale nagle pojawiła się iskierka nadziei.
– Nie wiesz jak się nazywam i nie znasz mnie – odkrzyknęłam.
– Widziałem cię.
Może i tak, ale przestałam się tym martwić. Za kradzież ciastek nie obcinali przecież głowy.
– Na razie – zawołałam i znów pędziłam przez las. Czułam się świetnie.
– Nie widziałaś mojej mamy?
Znowu podskoczyłam. Zatrzymałam się i spojrzałam na małego wilka.
– Nigdzie nie mogę jej znaleźć.
– Co się stało? – spytałam.
– Gonił nas taki brzydki facet z blaszanym kijem i mama powiedziała, żebym uciekała. I wtedy puf, puf, puf i mama poszła spać, a ja biegłam dalej. Jak facet sobie poszedł to wzięłam szukałam mamy, ale jej nie było.
Właśnie w takich chwilach nienawidziłam tego, że rozumiem mowę zwierząt.
– Nie martw się. Mama pojechała z tym panem na zakupy. Kiedyś wróci.
Wilk spuścił głowę.
– Chodź, mam coś dla ciebie.
Wyciągnęłam z torby żeberka i rzuciłam wilkowi.
– Dzięki.
Siadłam obok zwierzęcia. Po chwili doszła do nas Alex.
– Czemu ten pies je moje żeberka?
– Nie wrzeszcz tak. Zostawiłam trochę dla ciebie – odpowiedziałam i wyciągnęłam z torby moje łupy.
– No no. Całkiem nieźle – skwitowała Alex i popatrzyła na butelkę. – WOW, kobieto, wiesz co to jest? – spytała.
Pokręciłam głową.
– To nektar. Boski napój.
– Aha.
Sięgnęłam po jabłko.
– Jesteś dziwna – powiedziała córka Apolla.
– Niestety wiem.
Zawartość torby szybko zniknęła.
– Dobra chodźmy – powiedziała Alex.
– Chodź – przetłumaczyłam wilkowi, który ruszył przed nami truchtem. Do kolacji zostało kilka minut.
– Po co chciałaś, żebym ci załatwiła to żarcie – spytałam. – Przez pół godziny z głodu byś nie umarła.
– Sama nie wiem. Ale było fajnie.
– Dla ciebie – odparłam. – Ja o mało nie wpadłam.
– Kate, jesteś córką Hermesa, nie możesz wpaść.
– Jak sobie uważasz.
Przez chwilę szłyśmy w milczeniu.
– Uważaj na swojego włochatego przyjaciela, Chejron nie zgadza się na zwierzątka. Inaczej w domku Aresa byłaby hodowla piekielnych ogarów – ostrzegła mnie Alex.
– Dzięki.
– Do jutra.
– Cześć – odpowiedziałam.
Podkradłam się od tyłu do domku Hermesa. Zaczekałam aż wszyscy wyjdą na kolację i weszłam do środka.
– Dobra, tu jest moje łóżko, schowaj się pod nim i poczekaj aż wrócę. Niczego nie ruszaj – powiedziałam do wilka i wybiegłam z domu. Dogoniłam moją grupę i udawałam, że cały czas z nimi szłam. Zajęliśmy swój stolik. Nie było zbyt wielu osób. Podano do stołu. Wszyscy wstali i poszli do ogniska, więc ruszyłam za nimi.
– O co chodzi? – spytałam Meg.
– Składamy ofiary dla bogów. Np. ja wrzucę truskawki i poproszę Apolla o natchnienie. Kiedy jedzenie ląduje do tego ognia nie śmierdzi. Wręcz przeciwnie, a bogowie lubią ten zapach.
– Aha. Dzięki.
Nadeszła nasza kolej. Wrzuciłam żeberka i udko kurczaka. Nie byłam wegetarianką, ale rzadko jadłam mięso. To strasznie dziwne najpierw gadać ze zwierzętami a potem je jeść. Wróciłam na swoje miejsce i biorąc przykład z siedzącej obok mnie Margaret powiedziałam szklance, że chcę sok pomarańczowy. Kiedy wszyscy zjedli Chejron coś tam zaczął paplać, że wita nowych itd.
– No dobra miłej nocy – zakończył swoje przemówienie. Razem z moim rodzeństwem udałam się w stronę naszego domu, ale znikąd zjawił się koń z twarzą Chejrona. Przerażona odskoczyłam do tyłu.
– Cześć Kate.
Jak mogłam nie zauważyć, że dyrektor obozu jest centaurem?
– Cześć.
Chejron odsunął mnie od rozchodzących się obozowiczów.
– Myślałem nad tym co mi powiedziałaś. No oczywiście masz rację, Hermes nie odpowiada za zwierzęta. Ale wątpię, żeby twoim ojcem był ktoś inny. Twoja matka nie zakochiwała się co dwa dni. Więc to oznacza, że macie tajemnicę w rodzinie. Będę jeszcze nad tym myślał. A tutaj coś dla ciebie – sięgnął po coś co leżało na jego grzbiecie. – Torba twojej matki. Dostała ją od Hermesa. Możesz tam wsadzić nawet słonia, a i tak będzie ważyła co najmniej kilogram.
– Dzięki – wzięłam od niego niebiesko-zieloną torbę.
– No idź już, musisz się wyspać.
– Jest dopiero dziewiętnasta – zauważyłam.
– Pobudka o szóstej trzydzieści.
– Co?
– Dobranoc – odpowiedział Chejron i poszedł w stronę niebieskiego domu.
CDN
Boskie opowiadanie. 😀
P.S. Według mnie przy takiej ilości opowiadań, Artemida zasłużyła na THE BEST. 😉
Zdecydowanie zasłużyła! Zaraz napiszę ogłoszenie Dziękuję Atheno, Twoja pomoc jest bezcenna
Zcadzam się a to opowiadanie się robi serio coraz ciekawsze i nie moge się doczekać następnego
Ciekawe opowiadanko. 😀
Artemido gratulacje. :>
super ps.gratuluje nominaci
Gratuluję Artemido. 😀
Biedna Kate pobódka o 6 rano!!! Bardzo dobre opowiadanie
dzięks 😉 aż się wzruszyłam 😉
super opowiadanie 😉 zasłużyłaś na THE BEST 😉
To nie opowiadanie jest THE BEST tylko Artemida!!Gratuluje!!
Super opowiadanie! Czekamy na następną część i gratulujemy nominacji 😀
ja również czekam z niecierpliwością na kolejna część 😉
i moje gratulacje Artemido 😉
Gratulacje Artemida!!! 😀 xD 😉 Pisz dalej bo opowiadania super!!
ciekawie kto to z chłopak. który ją mało co nie przyłapał na kradzieży