To było strasznie dziwne. Ten cały Chejron czy jakoś tak wiedział o mnie więcej niż ja o sobie.
– Co???????
– No tak, jesteś nowa. Dla herosa najbezpieczniej jest:
a) być niepokonanym,
b) odlecieć gdzieś gdzie akurat nie występuje żywa mitologia,
c) zostać tutaj,
d) stale się przenosić.
Twój ojciec dobrze zna się na podróżach dlatego zadbał, żebyś za długo nie siedziała w jednym miejscu. Domyślasz się, kim jest twój tatusiek??
Przez chwilę myślałam, ale nie byłam fanką mitów greckich, podstawowe rzeczy znałam, ale ten gościu strasznie namącił mi w głowie. Pokręciłam głową.
– Twój ojciec to Hermes.
– Co????? – z tego co pamiętam, Hermes był bogiem posłańców, złodziei itp. Zwierzęta to chyba nie była jego działka. Chociaż ta wersja wyjaśniałaby częste sny o włamaniach.
– Jeszcze nie widziałem cię w akcji, ale na pewno masz predyspozycje do robienia kawałów itd.
– No wiem, ale z tego co wiem, Hermes nie odpowiadał za zwierzęta?
– No nie. A co?
– No bo rozumiem mowę zwierząt.
Chejron zamarł na wózku inwalidzkim. Znowu patrzył oskarżycielskim wzrokiem na ścianę. Siedział tak z pięć minut. Zaczęłam tracić cierpliwość, ale na górze rozległy się kroki i na schodach pojawiła się Alice.
– Cześć. Co tam?
Jej uśmiechnięta twarz nie pasowała do napiętej atmosfery. Chejron szybko potrząsną głową i ocknął się z „transu”.
– Alice, pokaż Kate film wprowadzający.
– Muszę? – jęknęła Alice.
– Tak.
– Dobra. Chodź Kate.
Razem w Alice wyszłam z domu, który coraz mniej mi się podobał. Za każdym razem, kiedy z niego wychodziłam, miałam coraz większy mętlik w głowie.
– Co to za film wprowadzający? – spytałam.
– Ten, którego nie zobaczysz. Opowiem ci go w skrócie: bogowie istnieją, trafiłaś/eś tu ponieważ jesteś herosem czyli pół bogiem/boginią, tutaj nauczysz się przetrwać w ciężkich warunkach prawdziwego świata itd., itd., itd. Chejron powiedział ci, kto jest twoim boskim rodzicem?
– Hermes.
– Ha, wiedziałam. Dzieci Hermesa są zazwyczaj szybkie, ale jeszcze nigdy jeszcze nie widziałam kogoś, kto by zasuwał tak jak ty.
– To komplement? – spytałam.
– Tak.
– To dzięki.
– Nie ma za co. Jutro zaczniesz trening. Jest mało osób, bo jeszcze nie skończył się rok szkolny, ale będziesz miała z kim walczyć. Bądź na arenie trochę wcześniej, to może dobierzemy ci miecz.
– Dobra.
Przeszłyśmy obok grupy ćwiczącej strzelanie z łuków.
– Czemu jesteś taka spokojna? – spytała mnie Alice.
– O co ci chodzi?
– No wiesz, obok ciebie biegają dzieciaki ze śmiercionośną bronią, a ty zachowujesz się tak, jakby to nic cię nie obchodziło. Nawet ja się czasami wzdrygam, kiedy widzę dziewięciolatka z mieczem.
– Nie wiem. Dla mnie to coś normalnego – odpowiedziałam.
– Aha. No dobra, chodź zwiniemy dla ciebie jakąś poduchę. Jeśli chodzi o ciuchy, to się nie martw. Chejron wszystko załatwi. Na razie ciesz się dłuższymi wakacjami.
– Hura.
Doszłyśmy do małego budynku. Alce otworzyła drzwi. Wnętrze całe było zapchane poduszkami, śpiworami, ręcznikami itp.
– Dobrze, że u Hermesa nie ma jeszcze tłoku, inaczej spałabyś na podłodze. Potrzebna ci szczoteczka, ręcznik, śpiwór, piżamę ci pożyczę, i poduszka.
Alice rzucała we mnie wymienionymi rzeczami. Z trudem wszystko łapałam.
– No to teraz idziemy do domku twojego tatuśka.
***
Rozłożyłam się na łóżku przy oknie.
– Cześć – usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynkę, która podała mi wcześniej ręcznik.
– Cześć – rzuciłam.
– Nazywam się Margaret, ale mów mi Meg. Jesteś określona? Ja nie, ale nie przejmuję się, u Hermesa jest fajnie. Jak masz na imię?
– Kate – rzuciłam.
– Aha. Fajnie.
– Nom. Meg, wiesz kiedy kolacja?
– O 18.20.
– Dzięki.
– Nie ma za co.
Wróciła na swoje łóżko. Ja usiadłam na moim żałując, że nie mam żadnej książki, która odciągnęłaby mnie od myśli, które obijały się mi o czaszkę. Zastanawiałam się, co mam robić przez tą godzinę, która została do kolacji, ale zajęcie samo się znalazło. Z dworu dobiegła mnie prośba o pomoc. Z chęcią wyszłam z domku, odprowadzona kilkoma spojrzeniami. Po chwili znalazłam ptaka, któremu nastawiłam skrzydło. To znowu przypomniało mi o porąbanych korzeniach mojej rodziny. Nie mając co robić, zdecydowałam się na spacer. Przeszłam zaledwie kilkanaście metrów, kiedy zobaczyłam Alex siedzącą na werandzie przed jednym z domków i czytającą z zapałem książkę.
– Cześć – powiedziałam. Nie podniosła głowy. Przewróciła stronę. Jej oczy szybko biegały po literach. Po chwili zamknęła książkę i spojrzała na mnie.
– Cześć. Co tam u ciebie?
– Nic.
– Nienawidzę kiedy ktoś tak mówi. Coś musi się dziać.
– Czyją jesteś córką? – prawie jej przerwałam.
– Apolla.
– Fajnie.
– No nawet. A ty?
– Hermesa.
– Też nieźle.
– Nom.
– Czemu się nie cieszysz? Masz teraz dużo braci, sióstr no i masz ojca. Kiedy tu trafiłam strasznie się cieszyłam, lubię swoją siostrę, ale często mam jej dość.
– Nie wiem. Czuję, że jakoś tu nie pasuję. To dziwne uczucie. Jakbym się tu urodziła, ale nie tu powinnam być, jakbym trafiła nie tam, gdzie trzeba.
– Każdy czasami tak ma – spojrzała na zegarek. – Idziesz na kolację?
– Jest dopiero 17.50.
– Ale w końcu jesteś córką Hermesa, a ja jestem głodną córką Apolla. Zwiniemy trochę truskawek, nie zauważą.
– Dobra – powiedziałam i czując, że to nie jest najlepszy pomysł, poszłam za Alex.
CDN
Ciekawe. 😀
Fajne 😀
Extra 😀
interesujące
z rozdziału na rozdział robi się coraz lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze
a w skrócie czadowe opowiadanie
super 😉
;D
Bardzo ciekawe
,,z rozdziału na rozdział robi się coraz lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze lepsze i lepsz i lepsze i lepsze i lepsze
a w skrócie czadowe opowiadanie ”
w 100% się z tym zgadzam
Super !!!!! 😀 😉 😉 😀 !!!!!!!!!!!! Zazdroszczę talentu
!!!!!!!!!!!! To jest super opowiadanie!!!! Podoba mi się ta Kate!!
Coraz lepiej
super