Rozdział V
(i wracamy do pierwszej wersji)
Powolutku zaczęłam się budzić. Nie, nie wyspałam się. To ból w skroni był nie do zniesienia. Nie tylko ból. Głosy także. Ktoś krzyczał. Słyszałam tylko fragmenty zdań.
– … nie zabronisz mi… muszę… tak…w którym… oczywiście!… – głos był znajomy.
Usłyszałam szuranie krzeseł i odgłosy bijatyki, które szybko znikły. Zastąpił je niestety nowy, bardziej uciążliwy dźwięk. Ktoś biegł po schodach. Szybko. Bardzo szybko. Myślałam z trudem. Najchętniej znów bym zasnęła.
Nagle drzwi się otworzyły. Usłyszałam to. Moje oczy były zamknięte. Otworzyłam je, a gdy zorientowałam się, że leżę na łóżku, twarzą do ściany czym prędzej odwróciłam się i spojrzałam na przybysza.
Mój przyjaciel stał w drzwiach zadyszany, patrząc się z troską.
Jackob…?
Na tyle tylko było mnie stać. Łzy ścisnęły mi gardło, bałam się, że się poryczę. Na szczęście nie musiałam nic więcej mówić. W drzwiach stanął mężczyzna w średnim wieku. Miał rzadkie włosy i brodę. Wydawał się być nieco zły, poirytowany i jeżeli dobrze się domyślałam to zachowaniem właśnie mojego kumpla.
Jednak to nie do niego tu przyszłam. Jake nie zauważył mężczyzny. Podszedł do mnie, usiadł na łóżku i przytulił mnie. Poczułam się dziwnie, na dwa sposoby. Jeden – ja przytulałam się z chłopakiem, a jakiś facet gapił się na nas. Drugi – był to ten, którego nie rozumiałam.
– Panie Leer, mogę prosić o wyjaśnienia?
Jackob odskoczył ode mnie speszony i spojrzał na rozmówcę.
– Chejronie… to jest moja przyjaciółka. – wskazał na mnie. – Nie mogłem TEGO tak zostawić.
– Rozumiem. – Kiwnął głową. – Może byłoby grzecznie mnie przedstawić?
Jake zmieszany przytaknął.
– Melanie – Chejron, Chejron – Melanie – wskazał na nas po kolei.
– Miło mi ciebie poznać Melanie.
– Wzajemnie… Oh! – gdy spojrzałam w dół zrozumiałam, że Chejron nie był człowiekiem. Był… centaurem.
Gdy jak głupia patrzyłam się na jego kończyny, on uśmiechnął się, jakby TO nie było nowością.
– Z tego co widzę Jackobie musisz wiele wyjaśnić swojej przyjaciółce – i drzwi się zamknęły.
Wbiłam wzrok w podłogę czując, że on mi się przygląda. „To jest moja przyjaciółka…”. Nadal nią jestem? Dlaczego nic mi nie powiedział? Mógł? Zrozumiałabym. Pewnie… a może nie? Gdy te setki pytań ciskały mi się na usta Jake westchnął i przerwał ciążącą nam ciszę.
– Jesteś zła…? – to był prawie szept. Szept pełen lęków i obaw. Spojrzałam na niego.
– Ja? Skąd? Ja, twoja przyjaciółka, która zrobiła z siebie idiotkę na oczach twojej rodziny, ta, która naiwna polazła za tobą do jakiegoś rąbniętego stowarzyszenia, które dało mi jakieś ziółka, dzięki którym widzę ludzi z tyłkami zwierząt. – Te słowa go raniły. Pewnie. – Nie. Oczywiście, że nie.
– Mel… – mówił zbolałym głosem. Jeszcze więcej bólu było w jego czarnych oczach – nie mogłem ci powiedzieć… nie zrozumiałabyś… – głos uwiąż mu w gardle.
– Zrozumiałabym. Mogłeś powiedzieć… – poczułam, że kłamię. Nie, nie zrozumiałabym. Wyśmiałabym go. – Chwila, a tak w ogóle to o co tu chodzi?
Westchnął. Zrozumiałam, że starał się odwlec chwilę jak najdłużej.
– Kim jest Chejron?
– Centaurem.
– No, domyśliłam się – prychnęłam.
– Ech, tobie tak trudno wybić coś z głowy…- westchnął. – Kojarzysz mity?
– Jakie? – cieszyłam się, że przeszliśmy do sedna.
– Może greckie. Kojarzysz?
– No… coś mi świta…- spróbowałam go rozbawić mrużąc jedno oko i pukając się w głowę. Bez skutku.
– W mitach, wiesz są te całe nimfy, satyrowie, centaury, bogowie i…. potwory. To wszystko istnieje.
– To tym był ten lew nemejski? Potworem?
– Tak.
Znowu zapadła cisza. Bogowie… to się nie mieści w głowie! Tylko co ma do tego mój kumpel?
– A ty kim jesteś? – znów wpatrywałam się w podłogę.
Czułam, że się wacha.
– Jestem istotą półkrwi.
– To znaczy…? – drążyłam.
– Herosem.
Słowo to zawisło w powietrzu.
– Herosem? Pół człowiekiem, a pół…?
– Bogiem – znowu dokończył.
Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
– Co? Nie wierzysz mi? – był lekko poirytowany.
– Nie, nie… wierzę, ale… – znowu się zaśmiałam. – Nie mogę uwierzyć, że na klasówce ściągał ode mnie półbóg.
Jake też się zaśmiał. W końcu.
– A co z Cassandrą? – spytałam.
Spochmurniał.
– Nic. Co miałoby być?
– Jest tu w obozie?
– Owszem. Jest. Ale ma nowych znajomych. Nie pogadasz z nią. – czy mi się wydawało, czy był zły? – A ty, jak się tu dostałaś? Z tego co wiem śledziłaś nas. Od kiedy?
– Jakoś tak wyszło…Byłam ciekawa gdzie też was ciągnie – uśmiechnęłam się.
– Choć pokażę ci obóz. – wstał i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją. W końcu wszystko się ułożyło. Nie jestem stuknięta i nie widzę niestworzonych rzeczy.
– Kurcze, gdzie są moje buty?
CDN
ŁAŁ 😛 😀 😉
świetne super odlotowe
czekam na następną część
super opowiadanie
Świetne, czekam na następną część. 😛
uwielbiam to opowiadanie 😉 miałaś oryginalny pomysł 😉 niecierpliwie czekam na ciąg dalszy 😉
Fajne,też czekam na ciąg dalszy. 😉
super 😉 ja również czekam na kolejną cześć
Świetny pomysł i genialnie napisany. Nie pozostaje mi nic jak czekać na ciąg dalszy.
Niesamowicie wymyślone i opisane.
Dziękuję za pozytywne komentarze. Proszę krytykować szczerze moje błędy itp.
Bardzo fajne… Ale jak skończysz pisać to przeczytaj jeszcze kilka razy. Wyeliminuje to większość błędów stylistycznych XD.
Tak jak wszyscy czekam na kolejną część.
Zgadzam się z wampirek997
to jestw naprawdę baaaaardzo wspaniałe! dlaczego nie piszesz nowych części? dlaczego?
Mam pytanko: Czy będą nowe części??? Opowiadanko świetne:)
hej mam pytanie czy ktoś z was wie skąd można przeczytać Percy Jackson i bogowie olimpijscy ostatni olimpijczyk
Myszorku, dlaczego nie kontynuujesz?
oj ciekawy się zapowiada