Witam z powrotem! Mam nadzieję, że lato wam przyjemnie mija, a jeśli nie, to cóż, po tych wierszach na pewno nie będzie lepiej. Nie mówcie że nie ostrzegałem!
Quickdroo
„ECHIDNA”
„Echidna, potężna bogini, wpół dziewa czarnooka, wdzięcznolica, ale wpół żmija”
~ Hezjod, Teogonia
Moja matka była potworem,
Takie rzeczy czasem się zdarzają;
To czyniło mnie potworem w połowie,
Ale pół jej nie wystarczało.
Więc pod jej czujnym słowem i okiem
Musiałem być potworny dwa razy bardziej,
Aby nadrobić połowiczne braki w potworstwie
I wypędzić z siebie nie-potwora na zawsze.
I udało się! Zostałem wyłącznie potworem,
Ale choć cały, tylko w połowie byłem sobą,
Lecz za to jej połową, a więc dla niej dobrze,
I takiego mnie zostawiła pewną nocną porą.
A więc zostałem sam, potwór w swoim ciele,
W końcu wolny, mogący wszystko i zawsze,
I choć nie znałem dużo, trochę znałem siebie
I stwierdziłem, że nie mogę tak dalej.
Porzuciłem wszelkie namiastki potworności
I napawałem się tylko mą drugą połową,
Która, wcześniej blokowana, starczyła mi do woli,
I wierzyłem, że może mogę być jednak sobą.
I tak poznałem kogoś, również nie-potwora,
Czułem, że w końcu mam jakąś szansę,
Lecz czego nie-potwornego bym nie dokonał,
Nie byłem bliżej tej osoby ani trochę bardziej.
I wtedy zrozumiałem, co się tutaj dzieje,
Ta osoba też nie-potworem była tylko w połowie
I też starała się ukryć pół potwora w jej ciele,
A nie ufała mi, bo nie ufała nawet sobie.
A więc zawstydzony, ale i pełen nadziei,
Ujawniłem jej się trochę jako potwór,
A ona po chwilach, które trwały wieki,
Też pokazała lekko swój drugi kontur.
I choć zawsze bałem się swojej potworności,
Przy niej czułem się ze sobą trochę lepiej,
Widziałem, że jest w niej dużo podobnych emocji,
I chyba po raz pierwszy byliśmy sobą dla siebie.
I nie musieliśmy udawać bycia tylko potworami
I nie musieliśmy udawać, że nimi nie jesteśmy,
Bo chyba tylko dobrze jest być w pół Echidnami,
Jeśli w połowie dalej jesteśmy człowieczy.
I było nam razem wprost wyśmienicie,
I po raz pierwszy byliśmy w końcu całymi sobą,
A jeśli czułem się czasem dość połowicznie
To tylko dlatego, że ona była tą drugą połową.
„TYFON”
„Żal mi też, gdy wspomnę Tyfona; (…) śmiał on stawić czoła wszem bogom”
~ Ajschylos, Prometeusz skowany
A przed czym uciekają Twoi bogowie?
Przed pięścią wymierzoną w usta,
Błyskiem czerwieni, końcem pazura
Rozrywającym boską okowę?
Przed złoto-bordowymi językami,
Pytaniami, na które nie znają odpowiedzi,
Lecz ku uciesze ogólnej gawiedzi
Mogli myśleć nad nimi latami?
Przed nogami tak szybkimi jak ich własne,
Ramionami tak silnymi jak ich własne,
Głowami tak sprytnymi jak ich własne,
Duszami tak boskimi jak ich własne?
A kto będzie Twoim ostatnim bogiem,
Który stanie w każdej walce przegranej,
A pozbawiony mięśni, będzie czekał dalej,
Żeby tylko stanąć do walki z powrotem?
A kiedy wygra i wrócą na Olimp Twoi bogowie,
To spójrz na nich wszystkich bardzo uważnie
I leżąc pod Etną, zadaj to pytanie:
Kto z was będzie nowym Tyfonem?
„ETER”
„Jak Eter w świecie, tak jest w twojej duszy błękit odwieczny”
~ Zygmunt Krasiński, Błękit duszy
I wystartował! Patrzcie państwo
Na niego, jak biegnie nieprzerwanie
Od 13 przecinek 79 miliarda lat,
Nikt go nie ściga, nikt go nie goni,
A i tak pędzi przed siebie,
A im dalej ucieka, tym szybciej ucieka
(miałem kiedyś ciekawą rozmowę
z panem Hubblem na ten temat),
Robi nam miejsce, za dużo miejsca,
Nie ma co z tym miejscem zrobić,
A ten dalej biegnie, coraz wyżej,
Coraz dalej, coraz bardziej
I tyle go było widać proszę państwa,
On gdzieś tam wysoko, jak wysoko?
Wyobraźcie sobie wysoko, on był tam dwa dni temu,
tak wysoko, wyżej niż bogowie
i ich bogowie, i ich bogowie,
Jeśli bycie w siódmym niebie to wysoko,
To dla niego skończyły się liczby nieba,
Trzeba zacząć liczyć od nowa
Albo wymyślić nowe liczby,
Albo wymyślić nowe nieba,
A ten dalej pędzi,
No i gdzie tak pędzisz człowieku,
Nikt cię już nie dogoni,
Nikt cię już nie złapie,
Nikt cię już nawet nie pomyśli,
Bo wybiegłeś z każdej głowy,
Wygrałeś, zrobiłeś to,
Zajrzałeś najdalej i najbardziej,
Nikt tam nie był, gdzie ty byłeś i takie tam,
Wyznaczasz standardy pojmowania
I pojmujesz wyznaczanie standardów,
I standardujesz pojmowania wyznaczeń,
Ale co teraz, co teraz się pytam,
Nie boisz się może, nie boisz się czy
(O ile tej myśli też nie prześcignąłeś,
O ile jesteś jeszcze czymkolwiek innym
Niż ideą tego, co dalej, dalej, dalej),
Czy w którymś momencie,
Koniec końców,
Tak to już bywa,
Nie będziesz musiał po prostu zawrócić?
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.