Wiem, że długo na to czekaliście
Już teraz możecie przeczytać pierwszy rozdział Krwi Olimpu.
Możecie też zamówić już teraz książkę i otrzymać ją w dniu premiery! Szukajcie jej na stronie Wydawnictwa Galeria Książki. Wysyłka gratis!
Premiera 22 października!
I
JASON
Jason nienawidził być stary.
Stawy go bolały. Nogi były niepewne. Kiedy usiłował wspiąć się na wzgórze, w płucach grzechotało mu jak w pudełku z kamykami.
Na szczęście nie widział swojej twarzy, ale palce miał powykręcane i chude. Wierzch dłoni pokrywała siateczka niebieskich żył.
Wokół niego roztaczał się nawet ten charakterystyczny zapach starości: kulki przeciwmolowe i rosół z kurczaka. Jak to możliwe? W ciągu sekund zmienił się z szesnastolatka w siedemdziesięciopięciolatka, ale ten zapach pojawił się natychmiast, szast-prast. Gratulacje! Śmierdzisz!
– Już prawie jesteśmy na miejscu. – Piper uśmiechnęła się do niego. – Świetnie ci idzie.
Łatwo jej mówić. Piper i Annabeth były przebrane za śliczne greckie służące. Mimo że miały na sobie białe sukienki bez rękawów i sandały z rzemyków, bez problemu poruszały się po skalistej ścieżce.
Kasztanowe włosy Piper były upięte w spiralny kok. Jej ramiona ozdabiały srebrne bransolety. Przypominała starożytny posąg swojej mamy Afrodyty, co Jasona nieco peszyło.
Chodzenie z piękną dziewczyną było wystarczająco kłopotliwe. Chodzenie z dziewczyną, której matka jest boginią miłości… cóż, Jason zawsze bał się, że zrobi coś nieromantycznego, a mama Piper popatrzy z dezaprobatą z Olimpu i zamieni go w dzikiego wieprza.
Jason spojrzał w górę drogi. Szczyt wciąż znajdował się jakieś sto metrów dalej.
– To był wyjątkowo głupi pomysł. – Oparł się o cedr i otarł czoło. – Magia Hazel jest zbyt dobra. Jeśli będę miał walczyć, to na nic się nie przydam.
– Nie dojdzie do tego – zapewniła go Annabeth.
Ona chyba nie czuła się dobrze w kostiumie służącej. Kuliła się nieustannie, usiłując zapobiec zsuwaniu się sukienki z ramion. Blond włosy, upięte wysoko, rozsypały się z tyłu i opadały teraz na plecy jak nogi pająka. Znając jej niechęć do pająków, Jason postanowił o tym nie wspominać.
– Dostaniemy się do pałacu – powiedziała. – Zdobędziemy potrzebne nam informacje i wyjdziemy.
Piper postawiła na ziemi amforę, wysoki ceramiczny dzban, w którym ukryty był jej miecz.
– Możemy przez chwilę odpocząć. Musisz złapać oddech, Jasonie.
U jej paska wisiała kornukopia – magiczny róg obfitości. A gdzieś w fałdach szaty miała ukryty sztylet o nazwie Katoptris, czyli Zwierciadło. Piper nie wyglądała groźnie, ale w razie potrzeby potrafiła walczyć dwoma ostrzami z niebiańskiego spiżu albo strzelać nieprzyjaciołom w twarz dojrzałymi owocami mango.
Annabeth zdjęła amforę z ramienia. Ona też miała ukryty miecz, ale nawet bez niego wyglądała na śmiertelnie niebezpieczną. Jej szare jak gradowa chmura oczy lustrowały okolicę w poszukiwaniu zagrożeń. Jason wyobrażał sobie, że gdyby jakiś facet zaprosił Annabeth na drinka, miałby szansę zarobić kopniaka w bifurcum.
Usiłował uspokoić oddech.
Pod nimi migotała zatoka Afales, której woda była tak błękitna, że sprawiała wrażenie zafarbowanej barwnikiem spożywczym. Kilkaset metrów od brzegu stał na kotwicy „Argo II”. Jego białe żagle wyglądały z tej odległości na nie większe od znaczków pocztowych, a dziewięćdziesiąt wioseł jak wykałaczki. Jason wyobraził sobie kumpli znajdujących się na pokładzie, obserwujących ich postępy, zmieniających się przy lunecie Leona, usiłujących powstrzymywać śmiech, kiedy dziadek Jason dreptał pod górę.
– Głupia Itaka – wymamrotał.
W sumie wyspa była dość ładna. Przez jej środek biegł grzbiet porośniętych lasem wzgórz. Kredowobiałe zbocza opadały do morza. W małych zatoczkach kryły się skaliste plaże i przystanie, gdzie na wybrzeżu przykucnęły domy o czerwonych dachach i biało tynkowane kościółki.
Wzgórza były usiane makami, krokusami i dzikimi czereśniami. Wiatr niósł ze sobą zapach kwitnącego mirtu. Wszystko to byłoby bardzo przyjemne – gdyby temperatura nie wynosiła około czterdziestu stopni. Powietrze było parne jak w rzymskiej łaźni.
Jason nie miałby problemów z ujarzmieniem wiatru, żeby polecieć na sam szczyt wzgórza, ale nieee. Trzeba było tam dotrzeć niepostrzeżenie, musiał więc wlec się pod górę jako śmierdzący rosołem starzec o chorych kolanach.
Przypomniała mu się poprzednia wspinaczka, dwa tygodnie wcześniej, kiedy razem z Hazel zmierzyli się z bandytą Skironem na klifach Chorwacji. Wtedy przynajmniej Jason był w pełni sił. A to, z czym mieli się teraz spotkać, było znacznie gorsze od bandytów.
– Jesteście pewne, że to właściwe wzgórze? – zapytał. – Jest tu dosyć… no, nie wiem… spokojnie.
Piper przyglądała się wzgórzom. We włosy miała wpięte błękitne piórko harpii – wspomnienie ataku z poprzedniej nocy. Pióro nie pasowało szczególnie do jej przebrania, ale Piper zdobyła je na swojej warcie, pokonując w pojedynkę całe stado demonicznych ptasich kobiet. Z pozoru nic sobie nie robiła z tego osiągnięcia, ale Jason wiedział, że była z niego bardzo zadowolona. Pióro przypominało jej, że nie jest tą samą dziewczyną, którą była poprzedniej zimy, kiedy po raz pierwszy przybyli do Obozu Herosów.
– Ruiny są tam – zapewniła go. – Widziałam je w ostrzu Zwierciadła. No i słyszałeś, co mówiła Hazel. „Nigdy jeszcze…
– …nie wyczułam aż tak wielkiego zgromadzenia złych duchów”. – Jason pamiętał.
– Aha, to brzmi fantastycznie.
Ostatnią rzeczą, z jaką miał ochotę się zmierzyć po przedarciu się przez podziemną świątynię Hadesa, były kolejne złe duchy. Ale ważyły się losy misji. Załoga „Argo II” musiała podjąć ważną decyzję. Jeśli wybiorą źle, mogą ponieść klęskę, a cały świat ulegnie zagładzie.
Sztylet Piper, magiczne zmysły Hazel i instynkt Annabeth jednogłośnie wskazywały, że odpowiedź leży tu, na Itace, w starożytnym pałacu Odyseusza, gdzie hordy złych duchów zebrały się w oczekiwaniu na rozkazy Gai. Wedle planu mieli się zakraść pomiędzy nie, sprawdzić, co się dzieje, po czym wybrać właściwy kurs. A potem się wydostać, najlepiej żywi.
Annabeth poprawiła swój złoty pas.
– Mam nadzieję, że nasze przebrania wytrzymają. Zalotnicy byli paskudnymi typkami już za życia. Jeśli się dowiedzą, że jesteśmy herosami…
– Magia Hazel wytrzyma – oznajmiła Piper.
Jason usiłował w to wierzyć.
Zalotnicy: setka najbardziej chciwych, najwredniejszych rzezimieszków, jacy kiedykolwiek chodzili po ziemi. Kiedy Odyseusz, grecki król Itaki, zaginął po wojnie trojańskiej, ten tłum książąt drugiej kategorii zawładnął jego pałacem i nie chciał odejść, wszyscy bowiem mieli nadzieję poślubić królową Penelopę i przejąć królestwo. Odyseusz zdołał w tajemnicy wrócić i pozabijał ich wszystkich – taki radosny powrót do domu. Ale jeśli wizje Piper były prawdziwe, zalotnicy zjawili się ponownie, nawiedzając miejsce swojej śmierci.
Jason nie wierzył, że odwiedzi prawdziwy pałac Odyseusza – jednego z najsłynniejszych greckich bohaterów wszech czasów. Ale ta misja była całą serią niesamowitych wydarzeń. Annabeth wróciła właśnie z wiecznej otchłani Tartaru. Na myśl o tym Jason uznał, że może nie powinien narzekać na bycie starcem.
– Cóż… – Podparł się na lasce. – Jeśli wyglądam równie staro, jak się czuję, to moje przebranie musi być doskonałe. Chodźmy dalej.
Podczas wspinaczki pot zalewał mu czoło. Łydki bolały. Pomimo upału czuł dreszcze. I choćby nie wiadomo co robił, nie potrafił przestać myśleć o swoich niedawnych snach.
Od czasu Domu Hadesa stały się one znacznie wyraźniejsze.
Czasami Jason stał w podziemnej świątyni w Epirze, a nad nim unosił się gigant Klytios przemawiający całym chórem pozbawionych ciał głosów: „Musiało was być tylu, żeby mnie pokonać. Co zrobicie, kiedy Matka Ziemia otworzy oczy?”. Kiedy indziej Jason znajdował się na szczycie Wzgórza Herosów. Bogini Gaja unosiła się z ziemi – wirująca postać z kurzu, liści i kamieni.
„Biedne dziecko”, jej głos niósł się echem po okolicy, wstrząsając skałą pod stopami Jasona. „Twój ojciec jest pierwszym wśród bogów, ale ty jesteś zawsze na drugim miejscu: po swoich rzymskich towarzyszach, po swoich greckich kumplach, nawet po swojej rodzinie. Jak zamierzasz się wykazać?”
Najgorszy sen zaczynał się na dziedzińcu Wilczego Domu w Sonomie. Przed nim stała bogini Junona w srebrzystej poświacie.
„Twoje życie należy do mnie”, dudnił jej głos. „Prezent na zgodę od Zeusa”.
Jason wiedział, że nie powinien patrzeć, ale nie potrafił zamknąć oczu, kiedy Junona zamieniała się w supernową, pokazując się w swojej prawdziwej boskiej formie. Mózg Jasona rozdzierał ból. Jego ciało płonęło kolejnymi warstwami niczym cebula.
A potem sceneria się zmieniała. Jason przebywał wciąż w Wilczym Domu, ale teraz był małym chłopcem. Przed nim klęczała kobieta, którą otaczał znajomy cytrynowy zapach. Jej rysy były rozmazane i niewyraźne, ale on znał ten głos: jasny, chłodny, niczym cieniutka warstwa lodu na rwącym strumieniu.
„Wrócę po ciebie, kochanie”, mówiła „Wkrótce się zobaczymy”.
Ilekroć Jason budził się z tych koszmarów, twarz miał pokrytą potem. Oczy piekły od łez.
Nico di Angelo ich ostrzegał: Dom Hadesa poruszy ich najgorsze wspomnienia, sprawi, że zobaczą i usłyszą rzeczy z przeszłości. Ich duchy poczują niepokój.
Jason miał nadzieję, że ten konkretny duch będzie się trzymał z daleka, ale każdej nocy sen stawał się coraz gorszy. A teraz Jason wspinał się ku pałacowi, gdzie zebrała się armia duchów.
„To nie oznacza, że ona tam będzie” – powtarzał sobie.
Ale jego ręce nie przestawały drżeć. Każdy kolejny krok wydawał się trudniejszy od poprzedniego.
– Już prawie jesteśmy na miejscu – powiedziała Annabeth. – Trzeba…
BUUUM! Wzgórze zadrżało. Gdzieś za grzbietem tłum ryknął z aprobatą jak widzowie w amfiteatrze. Jason poczuł, że na ten dźwięk przebiega go dreszcz. Nie tak dawno sam walczył o życie w rzymskim Koloseum przed wiwatującą widmową publicznością. Nie miał najmniejszej ochoty powtarzać tego doświadczenia.
– Co to był za wybuch? – zastanawiał się.
– Nie mam pojęcia – odparła Piper. – Ale brzmi to tak, jakby się nieźle bawili. Chodźmy poznać paru martwych kumpli.
O matko jeszcze tak daleko do tej premiery </3 Może jakoś wytrzymam, ale to będzie trudne :/
Czy planujecie może jakiś konkurs z okazji wydania tej książki? (:
Ah… nie mogę się doczekać (:
AAAAAAAAAAAAAAAAA CZEKAM <3
Piszcze z radości. ^ ^ Jeszcze nie cały miesiąc. Zapowiada się świetnie! Lece zamawiać. 😀
Piękna zapowiedź na Wydawnictwie:
Z Nickiem nie do końca zrozumiałam.
Jasona nawiedza mamusia.
Reyna się boji duchów.
Leo zamierza popełnić samobujstwo.
Piper nie potrafi się bać.
Bardzo wesołe!
PS. Promacja Trylogi Czarnego Maga jak ktoś nie czytał to polecam.
Niemoge się doczekać .Ja chce więcej .Czemu premiera dopiero 22 października
No nie, wygląda na to, że będziemy się „dobrze bawić” XD Nmg sie doczekać, ale najpierw musi kupić moja koleżanka, przeczytać to, a dopiero potem mi pożyczyć. </3
Rick umieszczając taką zapowiedź przy Leo i jego myślach samobójczych dał jasno do zrozumienia, że Leo nie zginie ;p bo teraz wszyscy się tego spodziewają 😀 JEEEJ oby tak było O.O
Obstawiam Jasona labo Franka, że oni umrą
Nie wyrobię, załamałam się tym opisem
Nie wiem dlaczego wszyscy typują kogoś z Siódemki, by umarł. Ja tam chcę żeby wszystko dobrze się skończyło (jestem optymistką,wszyscy mają żyć i koniec). 😀
Już nie mogę się doczekać premiery, oczywiście już sobie tę książeczkę zamówiłam
Przepraszam za offtopic, ale…
Kira, czy ty masz Tooth na avatarze?
Jezu, tak! Naprawdę rozpoznałaś? Autorstwa jednej z moich ulubionych artystek na tumblerze – bente36.
Mogę zadać głupie pytanie?
Jak się zmienia avatara? Szukałam wszędzie ale za nic nie wiem, jak to się robi . Błagam, ratujcie T^T
ja ustwaiałam na „gravatar”. Wpisujesz w google, tam potem zakładasz profil na ten sam @ co masz założone konto tutaj i prosze- na każdym profilu z tym @ masz obrazek
dzięki
Właśnie, niech żyją długo i szczęśliwie! Jestem z nimi zbyt mocno związana emocjonalnie, żeby mi teraz poumierali.
Pipes mistrzyni!
Hej, herosi! Rick już ogłosił, że w przyszłym roku ukaże się nowa seria, tym razem o bogach skandynawskich! Seria nazywa się Magnus Chase and the gods of Asgard! I nie, to nie jest żart, jeśli chodzi o to imię i nazwisko ;-;
http://bookgeek.pl/2014/09/24/swiat-magnus-chase-nowa-seria-ricka-riordana/
Pewnie będzie jak w pierszej Wielkiej Przepowiedni. Tam też wyżynali drugoplanową dusze. :/ Chyba że RR wie że my tak myślimy więc zrobi na odwrót. Albo myśli że myślimy inaczej i zrobi to odwrotnie. O-O Nie ośmieli się zabić Leona. Albo zrobi to żeby nas strolować po czym schroni się w schronie żeby fanki go nie dorwały albo porwały. A tam Franka niech zabija! Albo lepiej tak nie mówić bo zostawi go jedynego przy życiu. :/ Gratuluje tej osobie która to przeczytała do końca.
Zbieramy cash
Kiedy następny rozdział?