Ahoj! Jeśli to czytasz, duszo z przeszłości albo zaciekawiony wędrowcze, to wiedz, że bardzo się cieszę, że tu jesteś. Proszę, rozgość się wygodnie i zacznij czytać! Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę, a jeśli tak, to wybacz mi, starałem się specjalnie dla Ciebie. Przy okazji, skoro tu już jesteś, polecam najpierw zajrzeć w ten link. Myślę, że może Ci trochę pomóc w rozumieniu kilku żartów tutaj. Powodzenia!
Quickdroo
Wśród najstarszych dzieci Apolla po dziś dzień krąży pewna legenda. Według legendy tej na początku XX wieku, kiedy Obóz wciąż dopiero się rozwijał, a lasy Long Island zawierały w sobie pierwotną, boską dzikość, na samym skraju granicy Obozu znajdował się dodatkowy, niepozorny domek. Stał tam już wtedy, gdy cały Obóz przeniesiono do Stanów Zjednoczonych czterdzieści lat wcześniej i nikt nie miał pojęcia kto go tam postawił, ani jakiego był użytku. Sam Chejron zalecał początkowo, aby się do niego nie zbliżać, ale nigdy nie mówił dlaczego. Jeśli go zapytacie go o to teraz, to powie wam, że taki domek nigdy tak naprawdę nie istniał i szybko zmieni temat. Choć prośba centaura wydawała się co najmniej dziwna, herosi faktycznie unikali wówczas zbliżania się do obskurnego budynku.
Jak się prezentował, zapytacie? Sam chciałbym to wiedzieć, ale, niestety, podania milczą na ten temat, a żadne zdjęcia się nie zacho…
— To skąd wiesz, że był obskurny? — zapytał nagle Christopher.
Jacob zamrugał, wybity z rytmu opowieści, i obrócił wolno głowę w stronę siedzącego przy ognisku syna Hefajstosa, pytając:
— Co?
— Powiedziałeś przed chwilą, że był obskurny, a teraz mówisz, że nie wiadomo jak wyglądał, moja wyobraźnia dostaje sprzeczne sygnały.
— Czy Chris właśnie powiedział, że ma wyobraźnię? Nie może być — rzucił kąśliwie siedzący po drugiej stronie ogniska (jak najdalej od Chrisa) Sidney, syn Hadesa. — Ała — dodał, gdy siedząca obok Laura uderzyła go łokciem.
— Przerywasz historię!
— To on pierwszy przerwał, ja jestem niewinny — Sid wskazał oburzonego Christophera.
— Ja tylko zadałem pytanie meryto…
— Oboje cicho! Jacob, kontynuuj — uspokoiła sytuację Laura.
Jacob Withininin, syn Apolla, rozejrzał się po wszystkich zebranych, aby upewnić się, czy nikt nie ma więcej skarg co do jego historii. Wokół niego siedziała grupka kilku nastolatków, ostatni, którzy zostali po wieczornym ognisku. Było już późno, skończyły się śpiewy, w paczkach zostały resztki pianek a ogień ledwie się trzymał, więc większość obozowiczów rozeszła się do swoich domków, aby jutro mieć trochę więcej resztek przytomności. Wokół paleniska znajdowali się teraz tylko więc Eliot (nieuznany), jego dziewczyna Holly (Apollo), jej siostra Laura, Sidney (Hades), Christopher (Hefajstos), Jack (Hermes) i Michelle, córka Hypnosa (chrapała). Nikt już nic nie mówił, więc Jacob kontynuował:
…a żadne zdjęcia budynku się nie zachowały, niestety. Kolejną tajemnicę podejrzanego domku stanowił jej mieszkaniec. Z daleka widziano jak wieczorami zza szyb roztaczało się światło żarówek, kreśląc na ziemi cienie o podejrzanych, poskręcanych kształtach, a w czasie zimniejszych dni z komina gęstymi, szarymi oparami powoli wydobywał się dym. Nigdy jednak nie dostrzeżono, aby ktokolwiek do domku wchodził… albo z niego wychodził. Ktokolwiek tam mieszkał, przez bite czterdzieści lat nie opuszczał tego budynku. W ciągu całej długiej obecności domu na terenie Obozu tylko dwie osoby przyznały, iż widziały jej tajemniczego mieszkańca. Były to Minzy Collins i Ruby Harrison.
A Ruby Harrison została brutalnie zamordowana. Tak…
— Przecież to bzdura — zmarszczył brwi Sid. — Chyba wiem o jakiej legendzie mówisz i nigdzie nie ma tam, że zost…
— Widzicie, teraz to on przerywa! — przerwał mu Christopher.
— Mogę dokończyć? — Jacob z rezygnacją patrzył się w górę. Nikt nic nie dodał, więc kontynuował:
Ruby Harrison została brutalnie zamordowana. Tak uznano w Obozie (tu Jacob spojrzał się na syna Hadesa). Ale od początku. Wszystko zaczęło się w piątek, podczas wakacji. Tego dnia odbyła się coroczna bitwa o sztandar. Ruby brała udział w manewrze oskrzydlającym domku Ateny, ale pokłóciła się z resztą domku co do dokładnej strategii. Po ostrych dyskusjach, delikatnie to ujmując, poirytowana dziewczyna sama poszła trasą, którą uznała za lepszą, mrucząc przy tym pod nosem o tym, jak wszyscy zobaczą, że to ona przekroczy rzekę z wrogim sztandarem.
Wtedy ostatni raz ją widziano.
Jednak nie zauważono jej nieobecności od razu. Około pół godziny po odejściu Ruby Chejron ogłosił konchą koniec bitwy, pogratulował domkowi Ateny wygranej i zaprosił wszystkich na zabawę przy ognisku. W wyniku rozgardiaszu spowodowanego euforią nie zauważono, że na zbiórce nie ma jednej osoby…
— To jak wtedy przed występem domku Apolla z okazji pierwszego dnia wiosny — zachichotał Chris, patrząc na nagle pobladłego Sidneya.
— Nie mam pojęcia, o co ci chodzi — odpowiedział kamienny wyraz twarzy syna Hadesa.
— Co się wtedy stało? — zapytał Jack, który był w Obozie dopiero od miesiąca. Chris, śmiejąc się coraz bardziej, chciał coś mu odpowiedzieć, ale wyprzedził go Sid.
— Nic się wtedy nie stało, dzień jak każdy inny. — Sidney przeszywał Chrisa spojrzeniem.
— Sid powiedział wtedy… Zeusie, nie mogę… powiedział, że kocha wiosnę! — Syn Hefajstosa niemal tarzał się po ziemi na oczach skonfundowanego Jacka, chowającego twarz w dłoniach Sidneya i uśmiechającej się pod nosem Holly.
— Nie przejmuj się nimi, chłopie, później ci wytłumaczymy. — Laura poklepała Jacka po ramieniu. — Eliot nawet napisał o tym taki wiersz, pokażemy ci potem.
— Proszę, tylko nie ten wiersz — rzucił Sid przez dłonie. — Przez niego każdy w Obozie chce się ze mną zakładać, czy powiem, że kocham to lub tamto. Wiecie, ile razy puszczali mi Vivaldiego od tego czasu? Bo ja przestałem liczyć gdzieś po drugiej setce.
— Możemy kontynuować, Jacob? — zapytał Eliot, gdy Chris w końcu przestał się niekontrolowanie chichrać i zdołał spokojnie usiąść.
Jacob przez całą tę wymianę zdań stał tylko zrezygnowany i zastanawiał się, czy ktoś w ogóle by zauważył, gdyby sobie poszedł. Chyba nie. W końcu jednak zaczął opowiadać dalej:
…że na zbiórce nie ma jednej osoby. Nie zwrócono także uwagi na nieobecność Ruby podczas wieczornego ogniska a także i w ciągu nocy, gdyż uznano, że po prostu unikała swojego rodzeństwa ze wstydu, że jej plan nie wypalił i od razu schowała się w swoim pokoju. Och, jakże się mylili.
Absencję dziewczyny zauważono dopiero rano, podczas inspekcji domków. Pukano do jej pokoju, aż zorientowano się, że drzwi były cały czas otwarte, a w środku nikogo nie ma. Ruby nie była znana z wstawania przed wszystkimi innymi i wychodzenia bez zawiadomienia nikogo, więc jej nietypowa nieobecność wywołała wśród dzieci Ateny lekki niepokój. Wtedy właśnie zorientowano się, że nie widziano jej przecież w ogóle od wczorajszej Bitwy o Sztandar, gdy sama poszła w las. Sophie, grupowa, starała się jeszcze nie wysuwać daleko idących wniosków i skierowała się do domku numer 1, gdzie mieszkała najbliższa przyjaciółka nieobecnej — Minzy Collins, która…
— „Najbliższa przyjaciółka” — Holly podniosła palce w geście cudzysłowu. Jacob westchnął i podniósł wzrok w górę z rezygnacją, jakby wchodził w tę dyskusję za każdym razem w tym momencie opowiadania.
— Nie ma żadnych przesłanek, że Ruby Harrison i Minzy Collins były razem.
— Nie ma też żadnych przesłanek, że nie były razem.
— To… tak nie działa? — Jacob rozejrzał się po reszcie, szukając potwierdzenia, czy to tak działa. Wszyscy uniknęli jego wzroku.
— W sumie to całe logiczne wyjaśnienie tej legendy opiera się na tym, że były ze sobą — przyznał Sidney.
— Skoro tak dobrze znasz te legendę, Sid, to czemu sam jej nie opowiesz, hmm? — Jacob spojrzał karcąco na chłopaka i już chciał kontynuować opowiadanie, gdy nagle Sid odpowiedział:
— W sumie czemu nie. — Po czym wstał i jak gdyby nigdy nic otrzepał sobie spodnie z popiołu.
— Co? — wydukał skonfundowany syn Apolla.
— Co „co”? Nie tylko wy, dzieci Apolla, macie monopol na opowiadanie historii.
— Zapomniałbym, przecież dzieci Hadesa mają cały katalog romantycznych historii — przewrócił oczami Chris.
— Powiedział syn Hefajstosa — odrzucił kąśliwie Sidney. — Możemy tak w nieskończoność, a tu legenda czeka. A ty siadaj, Jacob, zobaczysz teraz prawdziwego narratora przy akcji.
— Siadaj siadaj. — Chris posadził skołowanego Jacoba obok siebie. — Nie mogę się doczekać tego prawdziwego narratora.
Syn Apolla usiadł bez słowa przy ognisku, podczas gdy Jack podał mu do ręki pianki do nadziania. Jacob spojrzał tylko na nie wciąż nie wierząc, co się właśnie stało, ale wziął kilka. W tym czasie Sid odkaszlnął kilka razy, wziął głęboki wdech i… nic nie powiedział. Pomyślał przez chwilę i w końcu zadał pytanie:
— To gdzie skończyłeś, Jacob?
— Nie wiem — odparł kąśliwie pytany (rany, czy te ławki wszystkich czyniły kąśliwymi?). — Nie słuchałem.
Sid rozejrzał się po zebranych, czy ktoś może pamięta, gdzie skończył jego poprzednik, aż w końcu z pomocą przyszła mu Laura, mówiąc, iż skończyli na Minzy Collins.
— Minzy Collins, oczywiście! Tak naprawdę pamiętałem, ale tylko sprawdzałem, czy wy wciąż nadążacie — tu mrugnął okiem do nieprzekonanej co do tego stwierdzenia publiczności, po czym zaczął:
A więc Sophie, grupowa domku Ateny, poszła do domku Zeusa, aby pogadać z inną grupową, grupową domku Zeusa. Grupową domku Zeusa była Minzy Collins. A więc Minzy Collins, córka Zeusa, była…
— …grupową domku Zeusa? — dokończył niewinnie Eliot, podczas gdy Chris pokładał się ze śmiechu na ziemi.
Wybity z rytmu Sidney rozejrzał się po swojej widowni, która akurat chichrała w najlepsze, jakby usłyszała właśnie najlepszy żart na świecie, choć syn Hadesa nie przypominał sobie, żeby w ogóle powiedział coś śmiesznego.
— Nowa gra imprezowa — zaproponowała Laura ze śmiechem. — Bierzesz shota za każdym razem, gdy Sid powie „grupowa”, „domek” lub „Zeus”.
— Kto wytrzyma tak jedno zdanie, trafia od razu na Olimp — ciągnęła Holly.
— Jaki Apollo, jakie muzy, wieszczu, tyś wieszczem naszym obozowym, narratorem legendarnym, oratorem uczuć ludzkich i heroldem dobrego smaku — Eliot upadł na ziemię w pokłonach przed skonfundowanym synem Hadesa, co nawet na ustach Jacoba wywołało błahy uśmiech. Nagle nieuznany jeszcze chłopak podniósł głowę z błyskiem w oku:
— Jeszcze! Mów nam więcej, mistrzu! Opowiedz historię!
— Opowiedz historię! Opowiedz! — zawtórowała reszta chórem, aż zmieszany syn Hadesa, nie mając większego wyboru, spełnił ich prośbę:
Więc, jak mówiłem, Minzy Collins, córka Zeusa, była akurat u siebie w pokoju, gdy przyszła Sophie, grupowa domku Ateny. Dlaczego Minzy Collins była u siebie w pokoju? Bo spała. Po prostu spała.
— To napięcie, te emocje! — wykrzyknął Chris.
Sophie nie zawahała się, bo wahaniem jeszcze nigdy w życiu nigdzie nie doszła, gdyż zwykle robiła to nogami i poprosiła, aby obudzono śpiącą jeszcze dziewczynę. Uczyniono to. Wnet przed Sophie pojawiła się niska, ale solidnie zbudowana nastolatka z potarganymi, rudymi włosami. Była to Minzy Collins. Minzy Collins wyglądała na zaspaną, co pewnie miało do czynienia z faktem, że jeszcze przed chwilą spała.
— Nie może być! — Laurze zaparło dech w piersiach.
Ależ tak! Minzy Collins spała i nie miała pojęcia, gdzie mogła być Ruby Harrison o tak wczesnej porze! Dlaczego Sophie w ogóle o to pyta? Czy coś się stało? Ostatni raz widziała ją na jakiś czas przed bitwą o sztandar, gdy… życzyły sobie nawzajem powodzenia i…
— Życzył sobie nawzajem powodzenia? — Holly złapała się za głowę. — Czy nikt tu nie potrafi nazywać rzeczy po imieniu? Były na randce, specjalnie przed bitwą poszły na randkę, rendez-vous, spacer, cokolwiek!
— Skąd wiesz, że to była randka? — zapytał zaciekawiony Jack.
— Byłam tam.
— Naprawdę?
— Pozwolę Ci samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie.
— Czy jest tu choć jedna osoba, która tak naprawdę nie zna tej legendy? — wtrącił nagle Jacob, który uznał, że powinien zadać to pytanie dość dawno temu.
Tylko Laura i Jack nieśmiało podnieśli ręce, co wywołało miniaturowy wybuch przy ognisku. Była to szczęka Jacoba uderzająca w ziemię.
— To dlaczego nie powiedzieliście mi o tym wcześniej? — syn Apolla skierował swoje pytanie do całej reszty.
Chris wzruszył ramionami.
— Wyglądałeś na tak podekscytowanego, że aż nie miałem serca zabierać ci frajdy z opowiadania, nie wiem jak…
— DOSŁOWNIE POSADZIŁEŚ MNIE NA ZIEMI, ŻEBY TO SID OPOWIADAŁ.
— Bo nie chciałem zabierać sobie frajdy z jego opowiadania — parsknął Chris, na co Sidney wycelował w niego palcem:
— Wiedziałem! Wiedziałem, że tak naprawdę się śmiejecie z mojego stylu opowiadania, a nie wychwalacie go pod niebiosa!
Na te słowa wszyscy przy ognisku zamilkli. Po chwili, przybierając jak najpoważniejsze miny, zaczęli gorączkowo zapewniać Sida, że jego styl jest wybitny, krystaliczny, bona fide, bez zarzutów, i że to tylko Chris się nie potrafi poznać na prawdziwej sztuce. Oni za to bardzo chcą, aby syn Hadesa kontynuował opowieść przynajmniej jeszcze na chwilę, gdyż dzięki niemu jest to przeżycie nie z tej ziemi.
Sidney zmrużył oczy i popatrzył się na wszystkich z osobna, udając nieprzekonanego, choć tak naprawdę przekonało go już to, że inni w końcu przyznali, że Chris nie ma za grosz wyczucia artystycznego. Spojrzał jeszcze kątem na Jacoba, aby sprawdzić, czy nie przeszkadza mu to, że teraz Sid opowiada.
Przeszkadzało. Chłopak siedział obok Chrisa z założonymi rękami i patrzył się świdrująco w twarz syna Hadesa, nie zauważając nawet, że jego pianki spadły na ziemie i są całe w kurzu i popiele. Sid miał nadzieję, że nie skończy dzisiaj jak one. W końcu zaczął opowiadać dalej:
A więc Minzy Collins, córka Zeusa i grupowa domku Zeusa, ostatni raz widziała się z Ruby Harrison na jakąś godzinę, czyli 60 minut, przed bitwą o sztandar, tak twierdziła w rozmowie z Sophie, grupową domku Ateny. Minzy nie przypominała sobie, aby jej dziewczyna wspominała coś o planach na dzisiejszy poranek, nie mówiła także nic o strategii swojego domku, gdyż obie były w przeciwnych drużynach.
Sophie, grupowa domku Ateny, z wypiekami dopytała się, czy aby na pewno nie spotkały się podczas wczorajszej potyczki, gdyż dziewczyny miały… bogatą historię wymykania się we dwójkę podczas podobnych wydarzeń. Minzy stanowczo zaprzeczyła i powiedziała, że herosi z domku Aresa mogą o tym zaświadczyć, gdyż cały czas była przy nich, prowadząc atak.
Dziewczyny zamieniły jeszcze kilka słów, to znaczy nie dosłownie, słowami nie można się przecież fizycznie zamieniać jak na przykład… hmm…
— Narratorami — podpowiedział Jacob. Sidney nie wyłapał aluzji.
Tak, narratorami! A więc po krótkiej, ale nie dosłownej, wymianie słów Minzy i Sophie uzgodniły, że ta pierwsza sprawdzi kilka miejsc, w których często spędzały czas razem, a o położeniu których większość obozowiczów nie miała pojęcia. Ta druga, którą jest oczywiście Sophie, grupowa domku Ateny, powiadomi po cichu Chejrona, centaura i opiekuna w Obozie Herosów…
— Dzięki, przez chwilę nie wiedziałam o którego Chejrona chodzi — wtrąciła Holly.
… o tej dziwnej nieobecności, aby ten bez wzbudzania paniki poprosił satyrów i driady o leśne poszukiwania. Zniknięcia herosów w lesie nie były czymś wyjątkowo rzadkim w tamtym czasie, w końcu Obóz nie miał jeszcze ani magicznych barier ani Pana D. w zanadrzu… Pan D. w zanadrzu dziwnie brzmi, ale wiecie o co chodzi. Około południa rozpoczęto więc poszukiwania Ruby Harrison. Przyłączyła się do nich nawet Minzy Collins, córka…
— …Zeusa i grupowa domku Zeusa! — dokończyli unisono zebrani, którzy zdecydowanie nie przeżyliby gry imprezowej Laury.
…która była wystarczająco widocznie zmartwiona o swoją dziewczynę, że nikt nawet nie ośmielił się zakazać jej chodzić po lesie.
— Czyli Holly prawdopodobnie zniknęła, bo chodziła sama po lesie, a teraz Minzy sama chodzi po lesie, żeby ją odnaleźć? — zmarszczył brwi Jack
— Nigdy nie kłóć się z dziećmi Zeusa — rzuciła szybko w odpowiedzi Laura, jakby przez ostatni rok nic tylko codziennie kłóciła się z dziećmi Zeusa.
Oczywiście nie można było ukrywać nieobecności Ruby na długo, więc do wieczora już cały Obóz huczał od plotek i domysłów, co to mogło się stać z córką Ateny. Niektórzy podejrzewali, że po prostu weszła zbyt głęboko w las i wciąż nie może znaleźć drogi powrotnej, inni już spisywali ją na straty, sądząc, że wpadła na myrmeki albo inne licho, które czai się w obozowym lesie. Niektórzy powtarzali, że po prostu sama nie chce wrócić ze wstydu, że nie udał jej się ten manewr okrążający, a co złośliwsi twierdzili natomiast, że ona po prostu jeszcze nie skończyła tego manewru wykonywać.
Żadna z tych opcji nie była oczywiście prawdziwa.
— Spoiler! — Chris szybko położył Jackowi dłonie na uszy, co wyraźnie skonfundowało ogłuszonego. — Naprawdę chcesz zabierać im radość z odkrywania historii?
— O nie, tylko nie zabieranie radości z odkrywania dwóm osobom — odpowiedział na to oskarżenie Sidney.
— Każda osoba się liczy! — Chris pewnie podniósłby palec do góry dla podkreślenia swojej tezy, gdyby nie trzymał go wciąż na uchu Jacka, który delikatnie prosił go, żeby już je zdjął, na co ten nie zważał. — Jeśli masz tak brutalnie zdzierać szaty tajemnicy z tej pięknej legendy, to już wolę innego narratora! Wnoszę o przywrócenie Jacoba jako głównego opowiadacza tej historii! — Chris zwrócił głowę w stronę pozostałych zebranych.
Wniosek syna Hefajstosa wywołał niemałe poruszenie w ogniskowym senacie, jaki właśnie zaimprowizowanie utworzono. Wszyscy szybko rozejrzeli się po sobie, żeby zobaczyć reakcje innych na słowa Chrisa, a jedynym nie reagującym był biedny Jack, który wciąż miał na swoich uszach spore dłonie siedzącego obok chłopaka i nie usłyszał, co ten powiedział. Zebranie szybko podzieliło się na dwie formacje: pierwsza, złożona z Sidneya, Holly i Eliota, głosowała za pozostaniem Sidneya na stanowisku narratora, gdyż, jak twierdzili, jego styl jest nie do przebicia (choć definicja „nie do przebicia” była inna u Sida, a inna u pozostałych). Jacob, Christopher i Jack głosowali za daniem drugiej szansy Jacobowi, gdyż, jak twierdził Chris, to on zaczął opowiadać i to powinien dokończyć. Powody Jacoba były wiadome, Jack natomiast głosował za synem Apolla, bo śmiertelnie obawiał się, że Christopher będzie inaczej cały czas trzymał swoje ręce na jego uszach, aby uchronić go od stylu Sida. W tej grupie szybko też zapadła zasłona milczenia nad faktem, iż to Chris był tym, który pozbawił Jacoba władzy.
Skoro Michelle spała i wyraźnie nie słuchała, obie grupy zaczęły walczyć o głos siedzącej na środku Laury. Holly powoływała się na wiążące je poprzez Apolla więzy krwi, Jacob za to powoływał się na łączące ich poprzez Apolla więzy krwi. Jack powołał się na litość, gdyż tylko wybór Jacoba uchroni uszy biednego syna Hermesa od rąk Chrisa, Eliot z drugiej strony zapewniał, że Chris będzie przecież cały czas leżał na ziemi, jeśli Sidney będzie przy głosie (z jakiego powodu na ziemi? Ze śmiechu? Bijąc pokłony? Tego Eliot nie sprecyzował). Sam Sid zapewniał, że jego styl wzbudza o wiele żywsze reakcje publiczności niż styl Jacoba, a Chris zapytał po prostu, czy takie reakcje powinna wzbudzać w gruncie rzeczy niepokojąca w założeniu legenda.
Laura miała mętlik w głowie od tych spisków i perswazji. W pewnym momencie spojrzała na wpatrującego się markotnie w ziemię Jacoba, który właśnie zrezygnowany gmerał butem w popiele, i zrozumiała, że śmichy-chichy śmiechami-chichami, ale to on przecież specjalnie poprosił ich dzisiaj, aby zostali po ognisku, bo przygotował całkiem nową interpretację tej starej legendy o tajemniczym domku w Obozie. To miało być jego pięć minut, to on chciał się w końcu pochwalić czymś, co przygotował całkiem sam, choćby przed tak małą publicznością. A publiczność dla żartu wzięła Sida jako narratora, żeby się po prostu ponaśmiewać z jego stylu. Oboje narratorzy cierpieli na tym układzie. Poza tym miała wrażenie, że Chris poczuł to samo i użył pierwszego lepszego pretekstu, aby Jacob mógł wrócić do opowiadania.
— Jestem za Jacobem — zdecydowała więc Laura.
Holly i Eliot wydali się troszkę rozczarowani, że to Sidney nie będzie opowiadał, ale nie narzekali zbytnio, tak naprawdę pewnie ich to nawet nie obchodziło. Sam syn Hadesa też nie walczył jakoś zaciekle. Usiadł tylko na ławce (jak najdalej od Chrisa) lekko naburmuszony, narzekając na jakiś monopol dzieci Apolla w sztuce, czy coś w tym stylu.
Jack był wniebowzięty, gdyż jego uszy nareszcie był wolne od wszelkiego natręctwa obcych rąk, ale dla pewności i tak przesunął się odrobinę dalej od Chrisa, który tylko spojrzał się na Laurę z przelotnym uśmieszkiem i „dzięki” na twarzy, po czym klepnął Jacoba w plecy i powiedział:
— To co? Los zabrał i los dał, pora na pokazanie jeszcze raz, dlaczego to właśnie pan narrator jest dzieckiem Apolla!
Jacob wstał, wciąż trochę niepewny, czy w senacie publiczności zaraz nie nastąpi jakiś przewrót i zaraz znowu nie będzie musiał usiąść, ale wszyscy tylko wpatrywali się w niego wyczekująco. Stanął więc tam, gdzie wcześniej stał Sidney, uśmiechnął się do widowni (i Laura mogłaby przysiąc, że jest to szczery uśmiech), odkaszlnął, otworzył usta i… nic nie wyrzekł. Pomyślał przez chwilę i w końcu zadał pytanie:
— To gdzie skończyłeś, Sidney?
— Nie wiem — odparł kąśliwie pytany (te ławki naprawdę czyniły kąśliwym). — Nie słuchałem. — Po chwili jednak zaśmiał się i przyznał, że skończył na tym, co obozowicze myśleli, że stało się z Ruby.
— Plotki o Ruby, oczywiście! Tak naprawdę wiedziałem, ale… a, nieważne — chłopak machnął ręką.
Tak więc Jacob Withininin, syn Apolla, rozejrzał się po wszystkich zebranych, aby upewnić się, czy nikt nie chce jeszcze czegoś dodać. Wokół niego siedziała grupka kilku nastolatków, ostatni, którzy zostali po wieczornym ognisku. Było późno, skończyły się śpiewy, pianki prawie się skończyły, a ognisko ledwie się tliło. Większość obozowiczów chrapała już w domkach, ale nie ci tutaj. Ci tutaj przyszli wysłuchać legendy o zniknięciu Ruby Harrison i tajemniczym domku w Obozie.
Nikt nic nie mówił, więc Jacob zaczął opowiadać…
koniec części 1
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.