Marzenia Lajkosa niestety od samego początku mijały się z jego przeznaczeniem. Chociaż o tym nie wiedział, to ciągle nie mógł się nadziwić dlaczego wybrano akurat jego. Zwykłego chłopaka, syna rzemieślnika oraz kobiety o przeciętnej urodzie. Miał cztery lata gdy zaczął grać na lirze i pisać ballady. Występował najpierw przed publicznością domową, później sąsiedzką aż w końcu wędrował od miasta do miasta i grał, zarabiając w ten sposób na życie. Pewnego dnia dostrzegł go Apollo, gdy samotny i ograbiony z wszystkiego Lajkos smętnie uderzał w lirę wyśpiewując jedną z swoich ballas. Smutna muzyka urzekła boga i zabrał go na Olimp, szkoląc go i otaczając opieką. Nie trzeba było długo czekać aż talent Lajkosa w pełni się rozwinął i udoskonalił. Wkrótce stał się ulubieńcem i muzą Olimpijczyków.
Pewnego dnia, młodzieniec wędrując ku górze Olimp natrafił na starego, ślepego i wydawało się nieszczęśliwego człowieka. Zaczepił go, chwytając rękaw jego tuniki.
-Ty jesteś Lajkos, synu?
-Zgadza się, starcze. – odparł zdziwiony młodzieniec.
-Więc to jest przeznaczone dla twoich uszu i serca twojego. – wcisnął mu w dłoń dość spory kawałek pergaminu i zniknął.
Lajkos zmarszczył brwi, ale nie miał czasu by go przeczytać. Musiał popędzić na Olimp aby zagrać bogom. Niestety, ów kartka papieru tak go dręczyła, że grał gorzej niż zwykle i musiał przerwać występ. Zawiedziony Apollo pokręcił głową z niesmakiem. Lajkos przeprosił bogów i opuścił Olimp. Schodząc z góry, usiadł na pobliskim kamieniu i rozwinął pergamin. Wielkie złote, greckie litery układały się w napis: „Stara Baśń”. W miarę gdy pogrążał się w jej treści, zaczęły się w nim rodzić uczucia do pewnej, pięknej, młodej kobiety, która również przechodziła niedaleko. Opowieść wyzwoliła w nim tak potężne uczucia, że biedak pokochał młodą kobietę miłością namiętną i obsesyjną. Niedługo potem zaczął pisać ballady tylko o niej, a jego język układał hymny pochwalne ku jej czci. Żył dla tej kobiety, którą pokochał. Bogom bardzo się nie spodobało, że spadli na drugi plan. Zeus więc nakazał utworzyć manuskrypt w którym zostanie umieszczona ta baśń, aby nikt już do niej nie zajrzał. Bowiem Manuskrypt miał zostać ukryty przed wszelkimi oczami. Nosił on nazwę Manuskrypt Zakazanych Nazw. Gromowładny za karę wyrwał biednemu Lajkosowi serce i utworzył z jego kawałków i krwi napój po dziś zwany napojem miłosnym. Każdy kto go skosztuje zakocha się miłością nieszczęśliwą bądź ślepą i wieczną. Nieszczęśnik po dzień dziś błąka się wśród niespełnionych w miłości z dziurą w miejscu gdzie powinno być serce. Inne podania mówią, że zaszył się głęboko w Alpach – w Europie. Tylko on słyszał i czytał Starą Baśń. Powiadano również, że jako jedyna jest w stanie poruszyć jestestwo najokropniejszego z potworów.
Wskazówka zegara w tym samym czasie zatrzymała. Tykanie ustało. Wszystko zamilkło. Czas zdawał się stanąć w miejscu. Mrok kryjący się w kątach pomieszczenia zgęstniał. Stary centaur pochylił się w kierunku Annabeth i Percy’ego.
-To wasz czas. Od teraz. Pozostało go niewiele.
Syn Posejdona powoli odwrócił głowę w kierunku Ann. Chwycił jej dłoń. Córka Ateny zerknęła na resztę przyjaciół: Jasona, Piper, Clarisse, Thalie, Nica… w pełnym skupienia milczeniu wpatrywali się w Chejrona.
-Gdzie ten Manuskrypt? – Mina wyłoniła się zza pleców centaura.
Ten westchnął ciężko, dając gestem znak, że może usiąść i spojrzał raz jeszcze na Ann i Percy’ego.
-Na Olimpie. Na starożytnym Olimpie. Pogłoski mówią, że jest chroniony przez potężne potwory, ogień wydobywa się z czeluści, a każdy śmiałek, który tam się zjawi…
_ Nico _
…ginie… Tyk. Jedno, ciche. Po chwili znów. Tyk, tyk. Wskazówka nieśmiało zadrżała. Tyyyk. Tyk. Tyk. Po chwili domek Hadesa wypełnił dźwięk zegara.
-Na tym Olimpie czas płynie inaczej. Potrzebują mojej pomocy. Inaczej zginą w otchłani wieków. Pomóż przyjaciołom, synu Hadesa.
Chłopak podniósł się z łóżka, momentalnie się budząc. Hazel, która przyjechała sprawdzić co z Obozem Herosów, wyczuła jego poruszeni, zapaliła światło i potarła oczy.
-Nico?
Porwał spodnie z krzesła i zanim je założył, przetrzepał je dokładnie. Wypadła z nich wizytówka, którą odebrał Półksiężycowi w Central Parku. Nie czekając na jej dalszą reakcję, przyzwał Alberta.
-Wiem jak im pomóc.
-Moment – wyskoczyła spod kołdry. – Gdzie ty…
-Aion – rzucił tylko i po chwili rozpłynął się w powietrzu wraz z Albertem, swoim szoferem.
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.