Tą część mojego opowiadania napisałam o wieeele dłuższą niż poprzednią jak radziliście Mam nadzieję , że się spodoba 😀
Kilka tygodni później:
Jennifer
Jennifer była już w połowie drogi na Long Island. Wracała do swojego drugiego domu, a w tej chwili właściwie jedynego domu. Jej matka zginęła kilka lat temu i musiała mieszkać u ciotki (naprawdę wrednej ciotki), która także odeszła z tego świata całkiem niedawno. Została więc ostatnia opcja – mieszkać na stałe w obozie herosów. Mogła to zrobić oczywiście o wiele prędzej, ale w jej domu w Rejkiawiku ( tak, zgadza się, była jedyną półboginią z Islandii ) miała tylu dobrych przyjaciół, jak tych z obozu. Ciężko było jej się z nimi rozstać. Najbardziej jednak będzie tęsknić za Tiną, swoją najbardziej zwariowaną przyjaciółką z klasy, z którą przeżyły tyle zabawnych przygód…
Pięć godzin później samolot dziewczyny wylądował na lotnisku w Nowym Jorku. Odebrała więc walizki i zamówiła taksówkę na Long Island. Jedno szczęście, że znała angielski, bo po islandzku raczej z nikim by się nie dogadała. Jako dziecko Hermesa całkiem szybko opanowała ten język. Wsiadła do środka i pojechała.
Kiedy tylko samochód się zatrzymał ruszyła prosto ku Wzgórzu Herosów. Czekali tam na nią jej dwoje przyjaciół: Olivia – córka tytana Prometeusza. Tak, to prawda. Jeszcze przed wojną tytanów, zanim wszyscy przeciwnicy bogów na powrót wylądowali w Tartarze Prometeusz chodził po ziemi i raz zdarzyło mu się mieć dziecko ze śmiertelniczką, czyli matką Olivii Tamarą. Przez to inni herosi raczej jej unikają, bo się jej trochę boją. No i oczywiście Nathan – syn Tyche. Na ich widok po prostu nie mogła się nie uśmiechnąć. Oli w jak zwykle wysoko upiętych, brązowych włosach, za dużej koszulce obozowej, poszarpanych jeansach i znoszonych butach wojskowych. Była opalona i miała lekko zadarty nos. Jej brązowe oczy spoglądały niepewnie, ale twarz zdobił jej serdeczny uśmiech, oraz Nat, jak zawsze wesoły. Czarne kosmyki opadały mu na czoło, niebieskie oczy błyszczały wesoło, a blada skóra zdawała się jaśnieć w promieniach słońca. Na pomarańczową koszulkę nałożył ciemną bluzę z podwiniętymi rękawami, jeansy i szare trampki. Po prostu dwójka przeciętnych herosów, ale co to kogo obchodzi. Jennifer lubiła ich bez względu na to, co potrafią, jak wyglądają, lub jakich mają rodziców.
– A pani na pewno tutaj? – powitała ją żartobliwie Olivia.
– Nie, wiesz myślałam, że to wejście do Hadesu. – odpowiedziała jej, a następnie wszyscy zaczęli się śmieć i ściskać.
– I jak tam życie w Europie? – zapytał Nathan.
– Ech, jak zwykle. Prawie zginęłam z dwadzieścia, czy trzydzieści razy i o mało co nie spaliłam stadionu olimpijskiego… – odpowiedziała i wybuchła śmiechem na wspomnienie tamtych chwil, a wraz z nią przyjaciele.
– A co tam u was? Słyszałam, że od zeszłego roku przybyło całkiem dużo nowych herosów. – spytała ich córka Hermesa.
– No, może i przybyło dużo, ale prawie że tyle samo zginęło – odparła smutnie córka Prometeusza – znaleźliśmy niedawno dwadzieścia ciał zakopanych w lesie.
– Co!? Jak to? Co się stało? – zaczęła wypytywać Jennifer.
– Od jakiegoś czasu coś zaczęło atakować nasz obóz – tłumaczył jej syn Tyche – Coraz więcej osób zaczęło znikać, a ciała, które odnaleziono to tylko połowa. Zapanowała powszechna panika. Nikt nie czuje się już bezpieczny, ale lepiej tu, niż w świecie śmiertelników. Potwory dosłownie otoczyły cały stan Nowy Jork. Miałaś szczęście, że udało ci się bez przeszkód tu dostać.
– Bogowie też są tym poruszeni – kontynuowała Olivia – To coś, jak zbadaliśmy wychodziło z lasu, najczęściej w nocy i porywało za każdym razem jedną, lub dwie osoby. Żadna z nich nie wróciła.
Ta opowieść tak wstrząsnęła piętnastolatką, że nawet nie zauważyła kiedy doszli nad jezioro. Jak to możliwe? Przecież potwory nie mogą wchodzić na teren obozu. Co to może być? – te pytania co chwila nasuwały jej sie na myśl, ale ani Jen, ani inni nie znali na nie odpowiedzi. Jedno było pewne: jest czego się obawiać.
– A co z Gają? – dopytywała się dalej.
– Nadal nic nie wiadomo – odpowiedział Nat – Żaden z herosów, którzy wyruszyli na misję nadal nie wrócił.
– Oh proszę – powiedziała błagalnie Oli – czy nie możemy już nie rozmawiać o przygnębiających sprawach i zająć się czymś… bo ja wiem innym?
– Dobry pomysł – zgodził się z nią chłopak – dosyć problemów jak na dziś. Kto pierwszy do areny!
Rzucił się pędem w tamtą stronę, a dziewczyny ruszyły za nim śmiejąc się wesoło, jakby całkiem zapomnieli o przeprowadzonej chwilę temu rozmowie.
Reszta dnia przeleciała jak z bicza strzelił. Przyjaciele po wizycie na arenie udali się na różne zajęcia: strzelanie z łuku, latanie na pegazach itp. Przy kolacji Jen przywitała się ze swoim rodzeństwem, pośmiali się i porobili sobie nawzajem głupie żarty. Później było ognisko z kiełbaskami i śpiewaniem ogniskowych piosenek, aż wreszcie trzeba było udać się do domków i spać. To był naprawdę wspaniały dzień. Niestety cudownie przeżyty czas nie wpłynął nijako na sny dziewczyny.
Stała w jakieś mrocznej jaskini wykutej prawdopodobnie w zboczu góry. wszędzie słychać było powarkiwania potworów i brzdęk ostrzonej broni. Wokół panowała prawie że całkowita ciemność. Jedynym źródłem światła było niewielkie ognisko rozpalone pod ścianą. Jennifer spojrzała w tamtą stronę i ujrzała najstraszliwszą scenę, jaką w życiu widziała. Tuż nad ogniem dwaj straszliwi olbrzymi przykuwali do ściany jakąś strasznie zmaltretowaną dziewczynkę. Mogła mieć około dziesięć lat. Była raczej niska, a jej blada skóra zdawała się jakby przeźroczysta. Miała długie, proste, blond włosy, duże, zielone oczy, pełne, czerwone usta i mały nos. Ubrana była w podartą czarną koszulkę, jasne dżinsy, a jej stopy były bose i strasznie brudne. Jej ciało zwisało bezwładnie przykute grubymi łańcuchami, a ogień już prawie dosięgał stóp dziewczyny. Była taka żałosna i bezradna, że córka boga złodziei pragnęła ruszyć jej z pomocą, gdy nagle obok ognia pojawiła się ciemna, zakapturzona postać. Stała do niej plecami, toteż nie mogła dokładnie się jej przyjrzeć. Nagle odezwała sie takim głosem, że bez trudu wystraszyłby nim całą armię.
– Czyli jednak mnie zdradziłaś niewdzięczna półbogini. Przez ciebie ci herosi mi uciekli i mogą zagrozić całemu mojemu planu!
– Czyli dobrze wykonałam swoje zadanie – odpowiedziała dziewczynka słabym, ledwie słyszalnym głosem.
– Za nieposłuszeństwo czeka cię kara. Jednakże jestem dziś w naprawdę dobrym nastroju, więc dam ci jeszcze jedną szansę. Albo się do nas przyłączysz, albo będziesz wiecznie cierpieć.
– Wolałabym do końca świata siedzieć w Tartarze, niż do ciebie dołączyć! – odpowiedziała jej stanowczo heroska.
– Naprawdę chcesz nadal służyć bogom, chociaż tak cię potraktowali? Cóż, twoja sprawa. – powiedziała obojętnym tonem ciemna istota – Słudzy, podniećcie ogień! – rozkazała.
Zrobili więc tak, jak kazała straszliwa postać i chwilę później ogień sięgał już do pasa uwięzionej dziewczyny, która zaczęła przeraźliwie krzyczeć i wiercić się z bólu. Skóra dziesięciolatki zaczęła czerwienieć opalana przez płomienie. Niewątpliwie musiała straszliwie cierpieć, a obserwatorka tej sceny wiedziała o tym uczuciu naprawdę wiele.
– Miłej wieczności – odezwał się straszliwy głos i ciemna postać rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając po sobie tylko parę grudek ziemi. Piętnastolatka wiedziała już, kim była tajemnicza istota.
Przerażona Jen stałą tam jak sparaliżowana wpatrując się w płonącą powoli dziewczynę. Nagle w swojej głowie usłyszała jej głos:
Wiem, że tam jesteś. Proszę przekaż do obozu, żeby się szykowali. Gaja już powstała. Za niedługo przyjdzie was zniszczyć. Bądźcie gotowi o każdej porze. I jeszcze jedno. Powiedzch Chejronowi, że się nie myliłam. Oni zapewne będą wiedzieć, o co chodzi. Postaram się jakoś wydostać i wam pomóc, ale nie mam wielkich nadziei. Powodzenia.
Nagle sen się urwał, a Jennifer obudziła się zlana potem i krzycząca, a nad nią stali wszyscy mieszkańcy domku jedenastego. Wyjrzała przez okno. Na oko było już południe. Niemożliwe, tak długo spała? Kim była płonąca dziewczyna z jej snu i o co chodziło z tym, że się nie myliła? Tylu rzeczy chciała się dowiedzieć…
– Wszystko w porządku? – zapytała znienacka Katlin, wysoka, ciemnowłosa dziewczyna o ciemnej skórze i złotych oczach.
– Tak – skłamała – muszę szybko porozmawiać z Chejronem.
Ubrała się pospiesznie i wyszła.
Zastała go siedzącego na werandzie szykującego się na zajęcia z łucznictwa.
– O dzień dobry – powitał ją – Czy coś się stało?
Opowiedziała mu więc o swoim śnie. Gdy skończyła wyglądał na naprawdę zaniepokojonego.
– Hm… Trzeba będzie zanieść tę wiadomość na Olimp. – powiedział centaur.
– Chejronie – zaczęła – ty wiesz, kim jest ta dziewczyna prawda?
Spojrzał na nią smutno tymi oczami, które widziały już chyba wszystko. On na pewno wiedział…
– Porozmawiamy jeszcze później – dodał – Teraz muszę się śpieszyć na zajęcia.
Zanim jednak zdążyli chociażby się poruszyć ziemia pod ich nogami się zatrzęsła i pojawila się w niej rysa, która rozszerzyła się i pobiegła dalej, aż do jeziora tworząc w nim ogromną dziurę, w którą wsiąknęła cała woda. Pobiegli więc tam, jak całą masa innych półbogów. Wtem z dziury wyłoniła się czyjaś ręka. Wszyscy cofnęli się o krok, a ze środka po chwili wyszła grupka nastolatków. Wyglądali… no jak ktoś, kto dopiero co wylazł z pod ziemi, ale wszyscy i tak ich rozpoznali.
– Wrócili – szepnął ktoś.
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.