Nie potrafię robić dłuższych części, ale no cóż, takie życie… Nie bójcie się, zdradzam, że kolejna część będzie. Muszę to dokończyć, choćbym napisała książkę, którą mogę wydać (odlatujesz, Miśka, oj odlatujesz).
Dedyczka dla wszystkich, wszystkich dużych, małych, grubych, chudych, pośrednich, wysokich, niskich, ładnych, brzydkich, płaskich, wypukłych, wklęsłych, herosów, nieherosów, błogosławionych, potworów, satyrów, stworów, bogów, ADMINCE, rzeczom, śmieciom, ludziom, zwierzętom, roślinom i wszystkich.
Wskoczyłam na Charmygę. Wampir nic nie mówił. Pegaz lekko odbił się od zbitej trawy. Zostawiliśmy Obóz Herosów samemu sobie. Lecieliśmy dalej – do Obozu Jupitera. W całej Ameryce Północnej nie było żywej duszy. Wszędzie popiół i dym. Nikt nie przeżył. Możliwe, że bogowie nadal chronią się w swoich wielkich domach, ale nie miałam zamiaru ich ratować. Najważniejsi byli herosi.
Stanęliśmy przed tunelem. Straży nie było.
Wkroczyliśmy do Obozu.
Przeszliśmy przez rzekę.
Cisza.
Cisza.
Nic.
Pustkowie. Brak budynków. Brak ludzi. Brak wszystkiego. Wiedziałam, gdzie jest ten obóz. Dokładnie pamiętam jego krój. Teraz nie było nic. Goła skała, ot cała filozofia. Przeszłam kilka kroków. Czułam czyjąś obecność. Obecność czegoś. Czułam drgające głosy. Nie, jeden głos. Przejechałam palcami po muszelkach na pochwie noża. Wyjęłam nóż i zamachnęłam się za siebie. Zatrzymałam się milimetr od celu. Czarnowłosy chłopak uśmiechnął się triumfalnie.
– Nico di Angelo. Wiedziałam, że cię tu znajdę. Gdzie jest Jupiter?
– U mnie też w porządku, dzięki, że się o mnie martwisz, Nadio. – Przeszedł do pegaza, mijając mnie jak okropną rzeźbę na wystawie. Kara nie chciała za nic dotknąć się synowi Hadesa. On nie odpuszczał. W końcu został ugryziony przez moją klacz. Na gołą skałę skapnęła złota krew.
– Ichor?! Czyżby Hades oddał ci swoją krew?
Schował dłoń w kieszeń.
– Mój ojciec nie żyje, jeśli o to ci chodzi. Teraz ja jestem Panem Podziemi. Jeżeli chodzi o Jupiter, to ewakuowali się, zanim fala dotarła do nich. Od razu mówię, że nie miałem z tym nic wspólnego.
– Ewakuacja? Czyżby tylko na to stać potężnych Rzymian? Zamiast bronić swojego kraju, uciekają w popłochu? Wyjaśnij mi to.
Nico podszedł do Heriotzy. Zmierzył go wzrokiem. Byli równej wysokości. Obaj wyżsi ode mnie o głowę. Ja też nie byłam niczego sobie. Sto sześćdziesiąt cztery centymetry to nie jest mała dziewczynka. Nowy Pan Podziemi odwrócił się tyłem do wampira.
– Ładnego masz pomocnika. Czy to nie on przypadkiem zabił Adama? Widziałem jego duszę. Pragnie cię ostatni raz zobaczyć. Bo wampiry czeka zniszczenie. Masz kilka minut na dotarcie. Jeżeli nie zdążysz…
– Nie. – szepnęłam
– Co?
– Nie.
Wiem, nie zasłużył na to, ale nie dam satysfakcji Nicowi. Nie mam zamiaru patrzeć na unicestwienie duszy Adama. To już tak nie bolało, a to tylko wzmocniłoby ten ból. Nadal boli, gdy wspominam tamtą chwilę. Nadal boli, gdy patrzę na Łowcę. Dawno go tak nie nazwałam. Może to przez jego imię. Może to przez to, że zmieniłam stosunek, co do niego. Łowca… Nawet nie wiem, dlaczego tak go nazwaliśmy. Trawił go głód, pewnie dlatego. Skaczę z tematu na temat. Za szybko Nadziejo, oj za szybko… Już nie jestem taka jak kiedyś. Nie poddaję się tak łatwo. Dla mnie starej problemem była rodzina… Ciotka… Mieszkaliśmy w Europie, ciekawa jestem, czy żyje. Dla mnie nowej – bogowie. Czego sami nie potrafią sobie poradzić? Niech przywołają swoje dzieci. Skąd my, herosi, mamy wiedzieć po czyjej stronie walczyć? Mamy wybrać stronę rodzica, czy boga, który na pewny wygra? Jesteśmy pionkami w grze. Pionkami i niczym więcej.
Nico gapił się na mnie jak na idiotkę. Znów ten debilny uśmiech.
– No, no, no!! Widzę, że znalazł się nowy kochaś.
Syn, Iaso rzucił się wściekły na chłopaka. Zaczęli się tarzać i walić pięściami po twarzach. Srebrna krew mieszała się ze złotą, tworząc taniec barw. Nie umiałam tego przerwać. Mogłam się tylko przyglądać. Odeszłam kilka kroków od bijących się. Miałam mało czasu. Skoro nie mogę zakończyć walki, to chociaż dokończę misję. Wsiadłam na Charmygę.
Gdzie lecimy?
Nie wiem… Do domu mego ojca.
A oni?
Jeżeli potrafisz, to to zatrzymaj, bo ja nie umiem.
Robi się.
Klacz złapała Nica za kurtę i wzbiła się w powietrze. Szamotał się, ale przestał. Heriotza leżał na ziemi spluty krwią. Zeskoczyłam jej z grzbietu i uklękłam przy nim. Utrata krwi dla wampira to bardzo wiele. Pomogłam mu wstać. Charmyga opadła na dół i pozwoliła na siebie wsiąść.
No to: Witaj Nereusie! Nie martw się, na pewno was doniosę! Tylko powiedz temu czarnemu, żeby się tak nie wiercił, bo wleci do morza.
Nie ma sprawy.
Nachyliłam się do Nica i powtórzyłam mu z bananem na twarzy. Odwzajemnił to przerażoną miną.
Latanie na mojej kochanej klaczy nigdy nie było złe. Może i strzelała fochy, ale to dobry pegaz. Nie pamiętam, kiedy ją dostaliśmy. Prezent, pomagający nam dostać się do Obozu. Europa to odległe miejsce. Jest dla mnie szczególna. Pomimo pijaków, dresiarzy i innych debili, to można żyć w moim mieście. Mieszkam w małej mieścine. W sumie to wieś obita czterema szosami. Mój ulubiony plus, to ogromna działka. Tam zginęła mama… Muszę o tym zapomnieć.
Stanęliśmy na jakiejś wyspie. Kara postawiła di Angelo na ziemi. Wyspa była malutka. Coś wielkości dużego salonu. Sam piasek. I jak mam tu znaleźć dom ojca? Nie wiem nic. Usiadłam zrezygnowana. Ta wielka przeprowadzka mnie przerastała. Nigdy nie zdradzałam emocji przed kimkolwiek, prócz Adama. Teraz mis się to nie udało. Znowu poczułam się jak mała dziewczynka, której nikt nie chce. Jak podczas pierwszego pocałunku. Musiałam to wykrzyczeć. Kiedyś głośno myślałam. Teraz nie umiem takich rzeczy. Jestem beznadziejna. Jestem kompletną idiotką. Wszyscy są lepsi ode mnie. Nawet… Nie wiem. Nie wiem nic, co by było dla mnie przydatne w życiu. Nienawidzę samej siebie. Próbuję ratować – zabijam. Próbuję pomóc – zabijam. Zawsze kogoś skrzywdzę. Zawsze robię coś źle. Tylko dlaczego?
– Może jeszcze nie jesteś gotowa na mądre decyzje.
Wampir usiadł koło mnie. Mimo, że jego oczy były fascynujące, to nadal brakowało mi tych burzowych ślepi Adama. Jego głosu nie mogłam zapomnieć. Jego samego też nie mogłam zapomnieć.
– Nic nie szkodzi. Chcę tylko, żebyś była bezpieczna.
– Przepraszam. Często nie mam świadomości, że coś mówię. Muszę się nauczyć panować nad tym.
Nic nie powiedział. Oboje wgapialiśmy się w ocean. Gdzie jest mój ojciec? Jest panem oceanu. Jego dom jest na samym dnie. Nie umiem oddychać pod wodą. Tylko Percy to potrafi. A wyspa? Dom mego ojca… Plaża!
– Co?
Heriotza patrzył na mnie z rozbawieniem na twarzy. Może pomyślał, że mi odbiło.
– W mitologii Nereus wygrzewał się na plaży, oglądając zachód słońca, prawda?
– No tak.
– Zachód już za kilka minut. On tutaj sam przyjdzie, trzeba czekać.
Usiadłam na piasku, pełna adrenaliny. Nico nadal nie ogarniał całej sytuacji. Często bywał w Obozie, kiedy byłam młodsza. Kiedyś wyzwał mnie do walki. To było tydzień po przyjeździe. Miałam już swoje noże. Walczyliśmy dobrą godzinę. Zebrała się wtedy niezła grupka herosów. Wygrałam. Wypadł mu miecz z dłoni. Wyciągnęłam nóż nad siebie. Zniknął. To była dla niego hańba. Walczył z całych sił. Pragnął mnie pokonać. Teraz zawsze mnie upokarza. Próbuje. Nie udaje mu się.
Wampir sięgnął po moją dłoń. Di Angelo poszedł gdzieś na drugi koniec, więc nie widział i nie słyszał nas.
– Ile razy patrzę ci w oczy – szeptał – widzę w nich niepokój. Teraz nie potrafię dojrzeć nic, poza spokojem. Co kryjesz w sobie?
Nie potrafiłam na te pytania odpowiedzieć. Na własne i jego. Były za trudne. Dla mnie.
– Nic nie potrafię ukryć. Nie mam o kogo się martwić. Anabeth i Percy są bezpieczni. Prawdopodobnie ciotka już nie żyje. Obóz mnie wyparł, a Jupiter uciekł. Co dalej?
– Na pewno? Bogowie zrobią wszystko, by pozbyć się krwiopijców ze swojego domu. Zeus od dawna chce zabić syna Pana Mórz. Czeka tylko na dogodną okazję. Fala na pewno nie dotarła tak daleko. Obóz się rozpada, a Jupiter jest narażony na liczne niebezpieczeństwa. My mamy za zadanie zaprowadzić ich do twojego domu.
– Dobrze mówisz.
Za nami pojawił się mężczyzna Biały T-shirt sięgał mu kolan. Obejmował Niebieską kobietę, odzianą w coś. Tak, ubrana była w coś zielonego. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Nereus Wskazał nam dziurę w piasku. Jego dom był tak blisko. Ja jednak musiałam coś zniszczyć. Stałam jak słup soli i gapiłam się przed siebie. Nie mogłam się ruszyć. Czułam się coraz mniejsza i mniejsza. Moje nogi zasypywał piasek. Zapadałam się. Traciłam przytomność. Poczułam jeszcze tylko pazury w ramionach i zasnęłam w rytmie kołysanki, śpiewanej mi przez pierwszą matkę.
* * *
Gaja wstała ze swojego złotego tronu. Wodziła wzrokiem po więźniach. Nie byli silni. Nie byli mądrzy. Dla niej po prostu były to śmieci. Machnęła dłonią, a jęcy zamienili się w pył. Przeszła kilka kroków. Sala była pusta i nudna. Brakowało jej małżonka. Jej włosy sunęły po posadzce. Była to kaskada błękitnej, czystej wody. Sama gaja była żywą zielenią. Mogła wyjść gdzie chciała i kiedy chciała, nie tracąc zbędnej energii. Trzymały ją tylko te więzy, których tak nienawidziła. Wiązały jej moc w kuli. Nie mogła zniszczyć ludzi. Była za słaba. Szkoda. A tak bardzo pragnęła, by była czysta. Czysta, niczym kropla wody.
– Pani – przed jej obliczem pojawiła się driada – przyprowadzić kolejnych więźniów?
Gaja uśmiechnęła się do podwładnej.
– Nie. Znajdź córkę Nereusa. Muszę ją mieć. Uwolni mnie. – driada czekała na kolejne rozkazy – Odejdź.
I zniknęła w oparach mgły. Gaja przyprowadziła dłonią obraz zielonowłosej dziewczyny, walczącej z Panem Podziemi. Uśmiechnęła się jeszcze raz.
– Będziesz moja.
* * *
Wstałam z morskiego łoża. Z wyciągniętą ręką w moją stronę spał Wampir. Gaja nie spała. Gaja nigdy nie spała. Tylko czeka na mnie. Nienawidzę tego, że istnieję. Sprowadzam tylko kłopoty. Tylko kłopoty i nic więcej. Córka Nereusa i Ate pomaga światu – głupie myślenie. Zawsze byłam głupia. I jeszcze użalam się nad sobą. Zakompleksiona. Beznadziejna. Spadłam już na najniższy poziom. Mogę tylko się zabić. Będzie szloch, ale przejdzie im. Każdemu przejdzie. Pogładziłam się po nadgarstku. Pod tą skórą bije srebrna krew. Wbiłam paznokcie w żyły. Na moich palcach pojawił się srebrzysty płyn. To samo zrobiłam z drugim nadgarstkiem. Łoże nasiąkło moją krwią. Nie widziałam nic, poza srebrem. I dobrze. Nie należę już do tego świata. Koniec.
– Nadio! Nad, co ty robisz?! Na Zeusa. Jesteś, aż tak głupia?
Heriotza trzymał mnie w ramionach. Płakał. Krzyczał. Kazał mi pić swoją krew. A ja traciłam przytomność. Oddalałam się. To dobrze. To bardzo dobrze.
To ma być koniec?! Zabijasz ją! Nie rób tego! Ja uwielbiam tego wampira. A na blogu jest potrzeba nutka horroru 😀
Nie zabijam jej…
Na początku jest napisane:
„(…)Nie bójcie się, zdradzam, że kolejna część będzie.(…)”
Więc na pewno nie umrze
zawsze może być inna bohaterka lub bohater
Oj fajne!!!!!!! wciągasz wampirze!!!!!
Hej! Tak nie można! Tak się nie kończy! To MOJA działka -,-
A teraz proszę kolejną część, bo ukatrupię!