,,[…] dostrzegłem to drzewo:
ogromną sosnę wielkości świątecznej choinki na trawniku przed Białym Domem,
rosnącą na szczycie najbliższego wzgórza”.
Jak Thalia na pograniczu stała,
choroba się jej nie imała,
w życie obozu się wmieszała
i swoim przyjaciołom obronę dawała.
Gdy sosnę tę ujrzałam, o córce Zeusa pomyślałam,
w jej cieniu drzemałam i snom o Percym się oddawałam.
O Annabeth to słodkie! Cud miód!!
Wiersz i jednocześnie o Percym, świetnie
WOW!!! Świetne!